Autor
Wiadomość
Post Wysłano: 22 maja 2009, 23:02
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 21 mar 2007, 18:13
Posty: 554
GG: 1960440
Samochód: Citroen C5 tourer
Lokalizacja: Krotoszyn

Bez zdjęc, wyłacznie proza.. miłego czytania

Siedząc teraz, na trochę dłuższej pauzie w moim DAFie dopadły mnie refleksyjne myśli na temat całej otoczki świata trakerów podróżujących po całej Europie. Jedni jeżdżą tam gdzie czuć zapach pomarańczy i bananów, inny tam gdzie tylko przenikliwe zimno i głos pingwinów jeszcze inni oglądają morze Adriatyckie z okien promu. Nasz wybór, a raczej wybór firmy jest zgoła inny – cel Anglia. Ta specyficzna mieszanka wszystkiego co w trasie może się wydarzyć, doprowadza do zakłopotania nie tylko szefów firm transportowych ale i samych kierowców zmagających się z trudami i wyjątkowymi warunkami podczas całego przejazdu.
Jest noc – kolejna noc z niedzieli na poniedziałek, po raz kolejny wsiadam do ciężarówki załadowanej w piątek i kiedy zegarek pokazuje 22 wyruszam ku granicy Świecko – Frankfurt nad Odrą. Rozładunek na wtorek pod Londynem, 18 godzin jazdy akurat wystarcza, aby dojechać na miejsce i pauzować – wydawałoby się prosto 2 dni jazdy po sznureczku. Rzeczywistość parkingowa na Wyspach jest jednak zgoła odmienna a trasa ustawiona już tak, że wiem co ładuje na powrocie więc bez zbędnych ceregieli do granicy jedzie DAF widmo … cóż zrobić pauzować w Anglii na strefie przemysłowej w Gravesend i hipotetycznie w najlepszym przypadku obudzić się z pociętą plandeką a w najgorszym może i zostać zamordowanym przez żadnych przygód tubylców importowanych gdzieś z Afryki – mając do wyboru tę perspektywę lub nagięcie czasu pracy wybieram zdecydowanie tę drugą opcję i we wtorek po rozładunku melduję się powrotem na kontynencie - Jabekke ;).
Jest godzina 2 w nocy – docieram do Boczowa gdzie wykupuje tool collecta, wypijam kolejne łyki napoju który dodaje skrzydeł i wytaczam 40 ton na niemiecką AUTOBAHN.
Te same kilometry, te same równo ułożone betony, te same parkingi jak w pamięci komputera zapisane w umyśle niejednego trakera powtarzającego: 100 kilometr Borde, 180 Peine, 224 Garbsen – oo tam właśnie powinno wypaść 45 min. Niestety sen niejednokrotnie bierze górę nad kalkulacjami i nawet nie wiadomo skąd na wykresówce wzięły się 3 godziny pauzy na jakimś dzikusie do którego wjechałem na pół – śpiący. Budzę się … na zewnątrz już jasno szybko przemywam twarz i dalej w drogę. Już po 8, BAG zaczyna swoją aktywność, ciągle mam uczucie że jadą za mną, że mnie obserwują i że za chwile będzie TIF, dafisko nie jest wszakże młode, a i już ponad bańkę nakulane więc i kłopotów nie chcemy robić, lecę niezauważony i około południa docieram do Oldenzaalu – wymarzony Oldenzaal jak oaza w tej bezkresnej rzece niemieckiego asfaltu i betonu. Trasa przed górę Holandii 70 km dalej ale taniej przez Niemcy – Pan każe sługa robi, niestety dla mnie to kalkulacje błędne ale cóż .. bez komentarza. Była granica Niemiecko – Holenderska to mój stały rytuał – ryż z sosem bolońskim, kupno eurowiniety, tyskie, a później jakieś 10 godzin spania aby o 24 znów zacząć życie nocnego marka…..
Budzik nieubłaganie zaczął dzwonić o 23:30, miałem go ochotę wyrzucić przez okno – szkoda okna jednak po dłuższej chwili refleksji. Wstałem, odsłaniam firanki i …. Oczywiście wyjazd z parkingu będzie graniczył z cudem – istne balety parkingowe – wzdłuż, w poprzek i na skos, tak się parkuje na partyzanta – cóż zrobić, odpaliłem, wypiłem barszcz, pomodliłem się i w drogę. Holandia i Belgia wita nas nieco bardziej urozmaiconymi obrazkami zza szyby .. jednakże w nocy skupiam się tylko na białej kresce leżącej non stop na asfalcie. Szybko mijają kolejne kilometry i miasta .. Utrecht, Antwerpia… niespodziewanie szybko mija 4,5 godziny jazdy, krótka pauza wchodzi tylko w rachubę na pasie awaryjnym autostrady. Tu już nie ma miejsca na pauzowanie ani minuty dłużej – godziny w których odpływa prom do Anglii sztywno ustawione .. więc równo po 45 minutach obieram kurs na Dunkierkę. Mijając kolejne parkingi – Drongen, Jabbeke nachodzi mnie refleksja – oj biada tym którzy do królowej się udają a tutaj pauzę długą odbywają. Dlaczego ?? A no dlatego, że w tym miejscu dochodzimy do sedna sprawy wypraw do Anglii

I EMIGRANCI :
Murzyni, czarnuchy, brudasy, pasażerowie na gapę czy bardziej popularne ale nie nadające się do cytowania nazewnictwo na owych ludzi. Kiedyś próbowałem postawić się w ich sytuacji – ktoś obiecał im raj na ziemi – Anglię, jakiś eden do którego za wszelką cenę próbują się dostać – niestety w większości tę cenę ponoszą kierowcy ciężarówek – nieświadomi niczego, podczas zasłużonego snu biorą na swe barki ciężar przewozu emigrantów do ziemi obiecanej – sposoby są różne, na naczepie, pod naczepą, na ośkach, w paleciarze – no gdzie tylko ludzkie ciało jest wstanie się zmieścić tam ONI. Są jak plaga wcisną się wszędzie, za wszelką cenę i niekiedy zupełnie irracjonalnie, tylko garstce się udaję – jednak się udaję pomimo szczegółowych kontroli. Konsekwencje dla kierowcy wynikające z przewożenia pasażerów na gapę są nie małe – pół biedy jeśli zostaną oni znalezieni po francuskiej stronie – wtedy wiąże się to „tylko” ze stratą czasu co w niektórych przypadkach oznacza np. weekend na wyspach ;). Jeśli jakimś cudem osoby trzecie dostaną się do Dover i tam zostaną wykryci – oj zgrozo !!! min na dobę do pierdla ;/ Trzeba sobie jakoś radzić – ja zawsze starałem się nie pauzować blisko promu – zawsze skutkowało.



Minąłem właśnie Jabbeke, Norfolkline odpływa co 2 godziny z Dunkierki do Dover, jest 4 rano, za godzinę będę w Dunkierce, kontrola emigratowa, kontrola dokumentów eksportowych, kontrola paszportowa, znów kontrola emigrantowa i chwilę po 5 melduję się w rajkach oczekując na prom. Uff chwila wytchnienia, która jednak długo nie trwa .. o 5 30 zaczęli wpuszczać na prom a chwilę przed 6 melduję się na pokładzie „King of the road” – pokład wyłącznie dla kierowców, „śmiertelnicy” nie mają tam wstępu i niejednokrotnie widziałem jak obsługa wyprasza nieproszonych gości. Dogodności jakie na nas czekają to min. Darmowy Internet, darmowa herbata i kawa od której można dostać mdłości, fotele relaksujące, obiad za 5 eur no i w końcu darmowy, zbawienny prysznic ;). Rejs przez kanał La Manche to około 2 godziny. Na pokładzie gwar i hałas niekończących rozmów pomiędzy driverami – ja zawsze gdzieś z boku jakby poza nimi, za bardzo nie interesują mnie kolejne rozmowy z cyklu kto jak bije w rogi szefa lub ile zarabia ten lub tamten … z reguły pogrążony w moim laptopie przeglądam kolejne strony w necie czekając na koniec rejsu który notabene niezbyt dobrze znoszę.
Godzina 8 lub chwile po białe klify Dover zapraszają do siebie, schodzę na dół odnajduje dafa i bić powietrze, już .. wyjeżdżamy ostro pod górę, górna skrzynia nie wchodzi w grę – dalej minąć tylko „stodoły” – udało się bez kontroli, i dalej wspinaczka pod górę A2/M2. Lewa strona i mijam kolejne ronda, światła … zjazd nr1 Roadchester/Gravesend … zjeżdżam i po ok. 1,5 godziny jestem na rozładunku – wąskimi uliczkami pod rampę a tu jak zwykle fachowa obsługa i po 30 minutach zamykam drzwi i dzięki zaoszczędzonemu wcześniej czasowi wracam do ……

II DUNKIERKA „ŻWIROWISKO”

Zmęczony potwornie, gdyż jest już po 16 a praktycznie od 24 pracuję wjeżdżam więc na spowite mgła i tajemnicze żwirowisko czyli parking dla nieskończonej ilości ciężarówek, gdzie jeszcze nigdy nie spotkałem się z sytuacją że nie było gdzie zaparkować. Robię obiad i za godzinę już mam zamknięte oczy … jutro rano na 99% obudzę się z otwartymi drzwiami .. pół biedy ze jestem pusty i emigranci wiedzą, że nie jadę ich Edenu .. gorzej mają Ci co załadowani. Parking w Dunkierce to bardzo wygodne miejsce do pauzowania .. zaraz przy promie, nie trzeba daleko szukać, dużo miejsca. Jednak jest parę „ale” które przemawiają na nie …. Katastrofalny stan nawierzchni, która składa się tyko z dziur .. a gdy popada wydaję się ze kanał La Manche zaczyna się nieco wcześniej ;)) To miejsce wymaga ożywienia .. gdyby ktoś pomyślał i zrobił tam małe zaplecze gastronomiczne, hot spoty, odremontował nawierzchnię, część terenu mogłaby zostać ogrodzona i strzeżona (oczywiście płatna) – myślę że na tym można by ładny interes zbić .. no ale cóż parking znajduje się we Francji a nie w Polsce. Mogę jeszcze dodać, że naturalnym zapachem żwirowiska jest mocz oraz olej napędowy, można powiedzieć że kwitnie tam interes z szejkami naftowymi w tle.

Mamy środę. Na powrocie przeważnie ładuję nici z pobliskiego Lille, nie inaczej było w tym tygodniu. Czym prędzej pobudka i o 6 rano melduję się pod zakładem. Załadunek ekspresowy, ale towar na Rosje więc oczekiwanie na EX jakieś +_4 godziny ;/. Z pełną naczepą nici wracam .. tą samą drogą wracam ku miedzy i przeważnie koło piątku melduje się w domu… ehhh gdyby każdy tydzień chciał się tak układać (chlip) Kolejny zacznie się znów w niedziele w nocy od rozładunku we Wyszkowie .. a to oznacza ze eksport będzie ładowany we wtorek co z kolei oznacza, że do domu wrócę w sobotę a i tak będzie trzeba znów w niedziele w nocy wyjechać ….. Jedźmy dalej

Fotki
:arrow: Angielska M2
Obrazek
:arrow: Dover
Obrazek
:arrow: Dunkierka
Obrazek
:arrow: Gravesend - miasto rozładunku
Obrazek
:arrow: Pokład King Of The Road na Norfolkline
Obrazek
:arrow: Promu ciąg dalszy ..
Obrazek
:arrow: Śniadanie przy moim Dafie :mrgreen:
Obrazek

_________________
Heavy metal and heavy transport


Ostatnio zmieniony 21 lis 2009, 19:22 przez Matee, łącznie zmieniany 7 razy.

Post Wysłano: 22 maja 2009, 23:39
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 18 lip 2007, 22:15
Posty: 2822
GG: 772271
Lokalizacja: Pudzików Woj. Łódzkie

Mimo iż nie ma zdjęć to świetny teks.
Bardzo lubię czytać takie opowiadania mówiące o życiu kierowcy o problemach z jakimi się boryka.
Mam nadzieje ze jeszcze nie raz pokażesz jakiś tekst na lamach forum.

PS po twoim awatarze zawsze sądziłem ze jeździsz małą solówką

_________________
Marianex podjedź no do przodu bo Grzeniu kiprował będzie


Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 02 maja 2007, 11:42
Posty: 394
Samochód: cokolwiek dadza

Tekst napisany w takim klimacie ze brak zdjec zupelnie mi nie przeszkadza. Heh zdecydowanie brakuje takich opisow kierowcow. Troche luzno napisany i niektore fragmenty nie do konca kapuje, moze dlatego ze nie jestem z branzy. Ale ogolnie duzy +.
Jakbys mial czas to moglbys jeszcze poopisywac trasy, zwlaszcza tak "od kuchni".

Pozdrawiam ;)


Post Wysłano: 23 maja 2009, 10:25
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 21 mar 2007, 18:13
Posty: 554
GG: 1960440
Samochód: Citroen C5 tourer
Lokalizacja: Krotoszyn

Dzięki za opinie. Mam kilka zdjęc z tras do Angli, ale nie pasujące do tego opisu, tak czy siak przy dłuższej chwili mogę je wrzucić.

Ciucma:
Małą solówką nie jeżdze już od jakiś 2 lat ;) Daf i trasy do Angli to już też przeszłość. Teraz jeżdżę Actrosem w niedalekie rejony ... Czechy, Słowacja, Węgry. Po sesji, która niedługo się zaczyna pojawi się właśnie opis z tamtych rejonów.

_________________
Heavy metal and heavy transport


Post Wysłano: 23 maja 2009, 14:26

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 09 lut 2007, 22:55
Posty: 527

Bardzo ciekawie to przedstawiłeś...
Odrazu przyszedł mi na myśl ojciec, często wyklinający trudy zawodu ale jestem pewien że nie zamienił by tego na nic innego, choćby proponowali o wiele wyższe wynagrodzenie.

Cytuj:
Teraz jeżdżę Actrosem w niedalekie rejony ... Czechy, Słowacja, Węgry.
Troszkę więcej informacji ? Konkretne miasta bądź firmy?


Post Wysłano: 23 maja 2009, 14:54
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 21 mar 2007, 18:13
Posty: 554
GG: 1960440
Samochód: Citroen C5 tourer
Lokalizacja: Krotoszyn

Cytuj:
Troszkę więcej informacji ? Konkretne miasta bądź firmy?
Świadczymi usługi dla stałego klienta z Kalisza, jeździmy po centrach logistycznych dużych sieci hipermarketów - Tesco/Makro/Netto/Lidl .. itp. Miasta jakie odwiedzam to Praga, Ostrava, Poprad a w niedziele wyjeżdzam do makro gdzies pod Bratysławę .. na powrocie różnie ale zawsze do PL. Na Węgrzech z kolei byłem tylko raz kiedy to zdarzył się pionierski kurs do Chorwacji - firmy i mój pierwszy kurs poza UE, obaw było dużo ale wszystko poszło zgodnie z planem, Actros dawał radę po górach :D

_________________
Heavy metal and heavy transport


Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 02 kwie 2007, 18:03
Posty: 11

Super relacja Matik :D Szerokosci dla ciebie i dozobaczyska w pozen :D


Post Wysłano: 24 maja 2009, 19:56

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 18 cze 2007, 19:26
Posty: 109
GG: 5995409
Samochód: E220 Coupe
Lokalizacja: Warszawa

Cytuj:
makro gdzies pod Bratysławę
Pewnie Hopi w Senecu :wink: Ja tam bywam w czwartki :mrgreen:

_________________
W124 220CE - dla smaku.


Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 10 paź 2005, 14:33
Posty: 326
Lokalizacja: Suwałki, Dublin

Ładnie opisane. Zaledwie wczoraj wróciłem z GB a jak czytałem to aż zatęskniłem przez chwile ;) Trasa Świecko-Oldenzaal-Dover też mi na pamięć znana bo podobnie jak Ty mamy prykas jeżdzenia przed Oldenzaal BO TANIEJ!!(mimo, że teraz olałem to i przyleciałem przez Venlo). Jak robisz ta trasę tydzień w tydzień to może zbrzydnąć ;) u mnie jest trochę inaczej, tym razem na powrocie popadł Kijów. Życzę powodzenia.

_________________
International Haulage


Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 21 mar 2007, 18:13
Posty: 554
GG: 1960440
Samochód: Citroen C5 tourer
Lokalizacja: Krotoszyn

Cytuj:
Pewnie Hopi w Senecu
Hahah .. dokładnie kolego było to HOPI :) Zrzuciłem się i właśnie stoję w Częstochowie - rano rozładunek, pozdr ;)

_________________
Heavy metal and heavy transport


Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 16 cze 2007, 0:09
Posty: 344
GG: 0
Samochód: Nyska V8 Tandem
Lokalizacja: Gdzieś przy DK12 :)

Co tu pisać dużo...


Zarąbiście opisane. :]

Pozdrawiam.


Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 02 kwie 2006, 15:36
Posty: 3199
GG: 997
Samochód: 1948
Lokalizacja: CG

To jak tam stoisz bezczynnie... napisz coś :D

_________________
Wodociągi Kieleckie w sposób wzorcowy usuwają awarie, w sposób błyskawiczny. Jesteśmy w czołówce krajowej, a nawet światowej. Liczba awarii z roku na rok maleje.


Post Wysłano: 27 maja 2009, 17:51
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 21 mar 2007, 18:13
Posty: 554
GG: 1960440
Samochód: Citroen C5 tourer
Lokalizacja: Krotoszyn

Długi - wedle życzenia.

Może nie tak dokładnie jak z Anglii ale to z tej racji że był to jeden jedynu kurs w tę stronę. Miłego czytania

Wiele dróg – jeden Cel – CHORWACJA

Po serii nieporozumień z poprzednim pracodawcą, wiatry poszukujących pracy skierowały mnie do firmy jeżdżącej nieporównywalnie bliżej niżeli Anglia – mianowicie krajówka, Czechy, Słowacja, ew. Węgry. Szczerze się przyznaję, że na południu Europy w tym u naszych najbliższych sąsiadów ciężarówką jeszcze nie gościłem, no ale … prawdziwy „drajwer” niczego się boi;).
Po miesiącu tłuczenia się różnymi zakamarkami Polski, Czech i Słowacji w telefonie odczytałem sms – Rozładuje pan płytę w Sycowie i w poniedziałek załadunek na Chorwację. Szybki rajd umysłem po mapie UE – no fakt Chorwacja to nie Unia, w piątek miałem jeszcze potwierdzić w biurze czy pojadę, odpowiedz była oczywista – tankujemy do pełna, wiatr w żagle i byle do przodu. Ważną sprawą jest to, że zarówno mój jak i firmy jest to pierwszy wyjazd poza granice UE – cóż za wyróżnienie pomyślałem, miesiąc pracuje a tu taka misja do spełnienia.
Piątek. Rano rozładowałem płytę i poleciałem pusto na bazę, gdzie przez następne chwile ze spedytorami ustalałem szczegóły wyjazdu.. Brakowało nam pozwolenia na wyjazd, zielonej karty oraz potwierdzenia stwierdzającego EURO3 u Actrosa. Pozwolenie wziąłem na siebie, i po kilku telefon dziewczyn z biura pojechał po nie do stolicy
W Poniedziałek moje auto pojechał załadować kumpel a ja o 8 zameldowałem się we Warszawie i po pół godzinie wracałem już do firmy z pozwoleniem w ręku. Na miejscu niespodzianka, wyjazd przesunięty na wtorek – auto jeszcze nie załadowane ;/.
Wtorek. Mam już komplet dokumentów, telefon z firmy – auto załadowane, podbijam na drugą stronę ulicy do firmy :D (tak, firma załadunkowa mieści się viza-vi naszej bazy), biję powietrze i melduję się pod firmowym dystrybutorem z ON, za kilka chwil mam pełny bak. Ładunek to 3 tony parasoli ogrodowych – w tym miejscu ukłon dla szyderców z forum – OŚKA W GÓRE I PEŁEN GAZ !!!!!!!. Za 40 min melduje się na tamorzni w Kaliszu – tutaj poczułem się jak prawdziwy ruski traker oczekujący na odprawę, linka celna i teczka dokumentów; pełen dumy udaję się do Robura i gdy manometry wskazują wartość 10 ruszam w kierunku Cieszyna.
Jest już późnawo, około godziny 21, docieram do granicy gdzie jestem witany zapchanym do granic możliwości parkingiem – swoją drogą nie myślałem, że aż tyle złomu idzie przez tę granicę. Kupuję GO-BOX na Czechy, winietę Słowacką i po około godzinie ruszam pochłaniając kolejne kilometry. Pioniersko przejeżdżam przez Czechy, później dawna granica – Mosty dalej mijają kolejne miasta Cadca, Zilina – wpadam na autostradę, przykładam gaz do podłogi i smaruje ile kaganiec pozwala ku Bratysławie. Około 3 w nocy sen powala mnie na łopatki i kończy się 9 godzin jazdy, jestem już blisko Słowackiej stolicy, staję na pompie i śpię jak królewna;). Na tym kończy się łatwa część trasy, dziś czekają mnie Węgry, granica Słoweńsko – Chorwacka a w czwartek tamorznia w Chorwacji.
Środa. Kiedy wskazówki zegara ustawiają się równiutko na godzinie 12 wyjeżdżam z parkingu i ukazuje mi się znak – Bratysława 50km. Mijam stolice i za chwilę osławiona opowieściami granica Słowacko – Węgierska – Rajka. Ileż to nasłuchałem się opowiastek związanych z tym miejscem, że na pewno zapłacę, że kontrola murowana, że łapówki. Otwarłem okno, łokieć na wierzch, muza, ciemne okulary i na pełnym lansie za chwile zjeżdżałem na węgierską 86 w kierunku „Szamba” Droga ta podobna jest do polskich krajówek – dziury, wąsko, wioski i miasta – czyli standard, nic mnie nie zaskoczyło – może prócz tego, że praktycznie sami nasi rodacy oblegali ów trasę zmierzając ku słonecznej Italii. Krótka pauza wypada byłej granicy Węgiersko – Słoweńskiej skąd już tylko rzut beretem do granicy z Chorwacją, dosłownie 10 km przez Słowenię i moim oczom ukazuje się granica Słoweńsko – Chorwacka. Kilka ciężarówek w kolejce do odprawy, tu i ówdzie przemykają celnicy, osobówki odprawiane na bieżąco – cóż ustawiłem się w kolejce i idę zaciągnąć informacji z czym je się odprawę na granicy. Po rekonesansie przy ciężarówkach blady strach – o zgrozo nie ma żadnego Polaka, aż niemożliwe!! Podchodzę do celnika:
- Do you speak english ?? Odp. Yyyyyyyyyyyy
Hmmm .. myśle sobie – no ładne asy. Coś tam wyszmeregałem po Słowiańsku i usłyszałem : POLAK??, Jooo Polak!! AA … i w tym momencie już mogłem się dogadać z celnikami, jakie bestie angielskiego nie znali a po Polsku jakoś gadali :D. Kazali stać w kolejce jak inni. Stoję więc, kolejka niedługa pomału porusza się do przodu aż w końcu nadejszła wiekopomna chwila – podjeżdżam pod okienko gdzie siedzi słoweński celnik. Podaje dokumenty, coś tam sprawdza, liczy, dodaje; no i oczywiście wychodzi niezgodność ;/ w CMR wpisane waga 7,5 tony, a z EX wynika 3 tony. You must drive on parking, no entry in Croatia – wydukał celnik. Szybko przełknąłem ślinę a zimny pot oblał moją twarz. What’s problem?? Weight i CMR is’t not equal on EX – grzmiał celnik. Dobra, ochłońmy – co robić, szybko powtarzałem. Can you give me CMR ?? – spytałem. Of course – odparł. Wziąłem, popatrzałem; długopis do ręki, bezczelnie skreśliłem 7,5 i napisałem 3 tony. That is OK ?? Celnik zmierzył wzrokiem najpierw CMR, później mnie po czym odparł: DRIVE !! UFFFFFFFFFFF udało się .. jazda do Chorwackich tamorzników – ciekawe co tam mnie czeka pomyślałem. Na wstępie 25 Eur za odprawę, +5 euro za nowe plomby gdyż źle założona była linka celna – to mały pikuś, założyłem poprawie, pieczątki przybite, szlaban w górę i Actros wraz ze mną wtaczamy się w Chorwację.
Do miejsca rozładunku w miejscowości Karlovac pozostało jakieś 2,5 godziny jazdy, dobrze się składało, że ichniejszy urząd celny również znajdował się w tej miejscowości.
Kraj wakacyjnych wypadów Polaków wita mnie równymi drogami, zadbanymi wioskami i miejscowościami, wysokiej klasy autostradami i pięknymi widokami. Słowem urzekł mnie ten piękny kraj. Po 2 godzina jazdy autostradą mijam Zagrzeb a stamtąd już tylko kawałek do Karlovac, docieram do miasta, zjeżdżam z autostrady i parkuje na najbliższej pompie. Z tej racji że nie absolutnie nie uznaję jakiejkolwiek formy GPS-u przyklejonego do szyby poszedłem zapytać o drogę na UC. Łaskawy Chorwat wsiadł w osobówkę i podprowadził mnie pod sam szlaban UC, była godzina 22 po dniu pełnym wrażeń udałem się na zasłużony odpoczynek.
Czwartek. Budzi mnie stukanie w drzwi – Do you sapek English ?? Yes I Do – odparłem. OK. !! Give me documents. Nie wahając się wiele wręczyłem gościowi dokumenty. Po godzinie plomba z naczepy była już zerwana i mogłem ruszać się rozładować, spytałem którędy dojadę do firmy – i znów łaskawy Chorwat tym razem wsiadł ze mną w ciężarówkę i pojechaliśmy do KARLOVACKIEJ PIWOWARY czyli największego browaru w HR :D:D. Jak się okazało przywiozłem parasole z logiem Heinekena. W strugach ulewnego deszczu rozładowałem parasole, i przemoczony ale szczęśliwy udałem się w stronę Lublijany gdzie następnego dnia miałem ładunek powrotny do PL….. C.D.N ..



Mija chyba już z 4 godzina pauzy a mi dalej nie chce się spać .. i nikt na piwo nie chciał przyjść, z nudów więc zaczynam drugą część powieści p.t. „Jak to się z Chorwacji wracało”

Załadunek w piątek w miejscowości DOMZALE tuż obok Słoweńskiej stolicy, jest czwartek więc spokojnie, bez nerwów sunę w kierunku granicy HR-SLO – bodajże METLIKA, dziś nie jestem sobie w stanie przypomnieć. Przyznaję się, że pojechałem na tę granicę na żywioł kompletnie nie wiedząc czy w ogóle jest to przejście towarowe. Moje wątpliwości zaczęły narastać z każdym kilometrem bliżej granicy .. zakręty 90 stopni i podjazdy 12 – 14% były normą, całe szczęście że ośka cały czas w górze .. no ale i tak na niektórych górkach trzeba było dawać 6. Wąsko, coraz węziej, żadnych znaków .. już zacząłem poważnie wątpić w słuszność tej trasy, do tego żadnej ciężarówki, żadnego parkingu – istny czeski film. Droga mijała zakręt za zakrętem i po jednym z nich ukazał się zbawienny znak – Metlika 3 km, całe szczęście - pomyślałem w duchu i wparowałem na granice – malutkie przejście, jedna budka, wjeżdżam jako pierwszy gdyż nie było żadnej kolejki, a tam … istny wywiad ze Słoweńcem .. skąd jadę, dokąd jadę, co wiozłem, dlaczego pusty; sprawdził kabinę, schowki, później pakę i paleciarę poczym kiwnął ręką i kazał jechać. Jestem na drodze nr 6, która prowadzi do Nowego Mesta, skąd dalej już autostradą do Lubljiany. Słoweńska 6 to powtórka z rozrywki, wzniesienia dochodzą do 15% i po raz kolejny powtarzam w myślach .. całe szczęście ze pusto na pace. Do Nowego Mesta jakieś 30 – 40 km, mimo to pokonanie tego odcinka zajęło mi godzinę, dalej już tylko autostrada praktycznie do samego miejsca przeznaczenia. Minąłem Lubljianę, z mapy wynika, że muszę zjechać pierwszym zjazdem za obwodnicą na DOMZALE, faktycznie ów zjazd doprowadza mnie do malowniczego miasteczka gdzie znów zasięgam porady jak dojechać do firmy. Facet który wytłumaczył mi drogę nie pomylił się w żadnym calu – jednakże to ja przez chwile się zawahałem i skręciłem o jedne światła za daleko pakując się w ślepą uliczkę gdzie nijak było zakręcić. Pozostało cofanie na główną drogę – z pomocą przyszyli tubylcy i tak przez środek skrzyżowania, na czerwonym świetle ładnie wycofałem i pojechałem już teraz dobrze w stronę firmy Colicevo Karton gdzie dnia następnego załadowałem 24 tony (a jakże) papieru w rolkach z przeznaczeniem do Człuchowa.
Autostrada przez Słowenię na mapie wygląda dość ciekawie – czerwona kreska wije się niczym wąż, zahaczony KOGEL lekko się wygiął pod ciężarem, a Actros miał co ciągnąć, z lekkimi obawami ruszyłem … Wiedziałem, że Mietek daje radę po górach bo jest wyjątkowo silny (problem w tym, że ma 310 KM z komputerem od 430, który czasami lubi się „przyciąć” i moc nagle spada) ale to co wyprawiał z tym ładunkiem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Zaczynamy podjazd, nie było napisane ile % ale zrobiły się 3 pasy autostrady więc było srogo … czuję, że słabnę, obroty spadają do 1000, pół biegu niżej, ciągnie .. idzie dobrze, obroty rosną … lewym poszedł DAF – śmignął jak zły ALE ośka w górze. Podjazd ciągnie się dalej, actros odzyskał całkowicie moc i wróciłem do pełnej 8, za kilka chwil kolega z DAFA przecierał oczy ze zdumienia, kiedy to musiał oglądać mnie na lewym pasie – a to z tego względu ze przy pełnej mocy Mieczysław ciągnie jakieś 93km/h – więc proszę czapki z głów.
Przehulałem przez Słowenie na pełnym gazie, dokulałem się do Murskiej Soboty gdzie kupiłem winietę na Madziary, cały czas trzymałem pełna moc, po odstaniu 45 min na parkingu o wdzięcznej nazwie „Jeleń” pomknąłem dalej – robota szła po prostu bosko, kilometry uciekały jak złe i chciało się jechać - i tak drodzy państwo po równo 10 godzinach zameldowałem się w … Cieszynie gdzie na Orlenie zrobiłem pauzę do rana i w sobotę około południa powitałem dom.
Trasa była ciekawa i przygodowa, szef zadowolony i ja także. Spalanie, jakie wyszło to równe 30 litrów, w jedną stronę ładunek 3 tony w drugą 24 - myślę, że jest to obiektywnym wynikiem.


:arrow: A to mój pocisk - brudny ale jest

Obrazek

_________________
Heavy metal and heavy transport


Ostatnio zmieniony 07 gru 2009, 21:35 przez Matee, łącznie zmieniany 2 razy.

Post Wysłano: 27 maja 2009, 18:30
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 08 lip 2007, 17:39
Posty: 258
GG: 8732157
Samochód: srebrny
Lokalizacja: KaLIfornia

O! Bardzo ciekawie się to czyta chociaż nie przepadam za lekturą dłuższych tekstów, to wciągnął mnie ten temat i czekam na ciąg dalszy ;D
Może akszrota pokażesz też? ;P


Post Wysłano: 27 maja 2009, 19:08
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 02 kwie 2006, 15:36
Posty: 3199
GG: 997
Samochód: 1948
Lokalizacja: CG

I gicior. Pamiętaj, pijąc piwo pisz !

_________________
Wodociągi Kieleckie w sposób wzorcowy usuwają awarie, w sposób błyskawiczny. Jesteśmy w czołówce krajowej, a nawet światowej. Liczba awarii z roku na rok maleje.


Post Wysłano: 27 maja 2009, 19:40
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 13 lut 2007, 20:39
Posty: 2088
GG: 1
Samochód: R420
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Matee rewelka ;-)
Oby wielu poszło w Twoje slady i coś czasem naskrobało ;-)


Post Wysłano: 27 maja 2009, 20:36
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 21 gru 2008, 19:03
Posty: 1314
Samochód: TGL / A4
Lokalizacja: SKL

Bardzo ciekawe sprawozdanie z trasy.
Ciekawie się czyta... :)
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :U

P.S. Zaprezentuj swojego Mesia :mrgreen:


Post Wysłano: 27 maja 2009, 21:37
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 18 lip 2007, 22:15
Posty: 2822
GG: 772271
Lokalizacja: Pudzików Woj. Łódzkie

Uwielbiam teksty pisane w takim luźnym języku

Czekam na wiecej

_________________
Marianex podjedź no do przodu bo Grzeniu kiprował będzie


Post Wysłano: 27 maja 2009, 22:02
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 21 mar 2007, 18:13
Posty: 554
GG: 1960440
Samochód: Citroen C5 tourer
Lokalizacja: Krotoszyn

Dzięki za przychylność ;) Tymczasem 2 część ukończona, ida spać bo rano rozgruzka 3mta sie ludzia

_________________
Heavy metal and heavy transport


Post Wysłano: 27 maja 2009, 22:29
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 08 lip 2007, 17:39
Posty: 258
GG: 8732157
Samochód: srebrny
Lokalizacja: KaLIfornia

Aaa... Actrosa z tej firmy często widuję w okolicach swoich. Niebieski LS MP1.
Może też jeździłeś tu gdzieś na południe kraju (dk28)?
Ciekawego masz tego robura ;P i ta moc 310 ; O


Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 112 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do: