Ja w czwartek zdałem C+E w WORD Wrocław. Udało mi się za pierwszym razem, więc w konfrontacji WORD kontra ja jest 3:0 dla mnie
Nie powiem, żebym się nie cieszył bo cieszę się bardzo
Godzina 14. Było nas 3 na placu, ja niestety z powodu nazwiska byłem ostatni, egzaminator mało rozmowny, ale też nie powiem, żeby był jakiś niemiły. Ja ogólnie doceniam pracę egzaminatorów i rozumiem, że czasem można się wku**ć przy jakimś amatorze
No więc, losowanie - padło na parkowanie prostopadłe tyłem i skośne. Pierwszy poszedł, męczył się ze sprzęganiem dobre 20 min, co dziwne egzaminator nie przerwał mu egzaminu, gdy mu się w końcu udało musiał sprzęgać jeszcze raz, bo nie zapiął zabezpieczenia kabla ABSu, głupi błąd. No ale poszło mu już gładko. Łuk spoko, skośne też, niestety na cofaniu do prostopadłego dwa razy zawadził o słupek, więc skończył egzamin. Szkoda, bo dobrze mu szło. Minęła już godzina, poszedł drugi, sprzęganie za drugim podejściem poszło gładko, plac też. Idzie dalej. Nadeszła moja kolej, gdy mijałem się z ziomkiem który był przede mną powiedział mi - "musisz mocno pzypie***lić" - chodziło o przyczepę ofkorz
I tak też zrobiłem
I to podziałało, zabezpieczenie weszło do końca, myślę sobie, jest ok
Miałem jeszcze chwilę zastanowienia z kablami prądowymi, bo ja miałem jeden w aucie, a tu były dwa, ale obejrzałem je, i domyśliłem się co mam zrobić. Z łukiem nie było jakiś większych problemów, raz podjechałem do przodu, bo za bardzo złamałem zestaw. Skośnie bajka, Z prostopadłym miałem chwilę mętlik w głowie, bo jak się na wprost zatrzymałem i miałem cofać, to nie mogłem w lusterku przez chwilę ogarnąć między które słupki
Ale po chwili do tego doszedłem, cofnąłem tak na słowo honoru, egzaminator powiedział mi przez krótkofalówkę - 'no niech panu będzie' - chodziło o to, że było bardzo blisko tylnej linii
Potem miasto, ziomek przede mną jeździł może 50 min, zdał
Gdy się zmienialiśmy znowu dał mi radę
Powiedział - 'spokojnie, powoli i będzie ok' - tak też zrobiłem, bez żadnych popisów, spokojnie. Raz miałem newralgiczną sytuację, egzaminator twierdził, że na 40 wjechałem za szybko, ja twierdziłem, że nie, ja wiedziałem, że nie, bo patrzyłem na licznik, a on to stwierdził tak o. Po krótkiej wymianie zdań porzucił temat
Jeździłem ok 40 min koło godziny 17, więc ruch we Wrocławiu spory. Na końcu wytknął mi kilka błędów które mu się nie podobały, ale nie były one takie, żeby mnie oblać. Gdy pisał na kartce "pozytywny" zaczęła mi się cieszyć gęba
Spytałem się go jeszcze, czy nie ma rodziny w Ocy bo nazywał się tak samo jak moja dziewczyna. Powiedział, że nie. Do widzenia. A potem już tylko moja wielka radość