Autor
Wiadomość
Post Wysłano: 24 cze 2012, 1:17

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 19 cze 2012, 2:09
Posty: 7

@Cyryl
Bardzo, bardzo dziękuje za tyle ciekawych informacji!
Pozdrawiam!
Janusz


Post Wysłano: 24 cze 2012, 18:54

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 19 maja 2012, 15:00
Posty: 24

Super temat.
Ile zarabiał kierowca w PKS-ie w matach 80-tych a ile przeciętny budowlaniec czy pracownik produkcyjny ? Chciałbym to porównać.

Jak praca wyglądała w STW ? Zawsze wydawało mi się że kierowcy jeździli w koło komina.
STW obsługiwało tylko PGRy i przedsiębiorstwa rolnicze czy też imało się innych ładunków ?
Ile aut było w oddziale STW na przykładzie znanego Wam oddziału ?


Post Wysłano: 24 cze 2012, 19:03
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6331
Lokalizacja: Wrocław

ja pracowałem w spółdzielni pracy transportowo-spedycyjnej, typowo firma transportowa.
natomiast we Wrocławiu Spółdzielnia Transportu Wiejskiego była w bocznej ulicy od Karmelkowej, tam gdzie dzisiaj jest siedziba internetowej giełdy ładunków Trans.
w połowie lat '80-tych było tam około 50 samochodów i była to typowo transportowa firma wożąca wszystko dla każdego, a "wiejska" była tylko z nazwy. praca kierowcy PKS, SPTS i STW była bardzo podobne.

miałem znajomych w STW, ale jak oni byli płaceni, nie pamiętam.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Post Wysłano: 25 cze 2012, 18:01
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 06 kwie 2006, 14:55
Posty: 1588
Lokalizacja: Brzesko

Co do Spółdzielni Transportu Wiejskiego to wszystko zależy od rejonu, brzeskie STW miało różne stałe roboty jak handel węglem, obsługa mleczarni i zwykły transport. Jedni kierowcy jeździli lokalnie, będąc codziennie w domu, inni stali w tygodniowych kolejkach po węgiel a jeszcze inni jeździli w dłuższe trasy typu Brzesko - Szczecin (lekką ręką 700km w jedną stronę).

W okresie największego rozkwitu w brzeskim STW było około 120 samochodów, zaczynając od Żuków przez Stary, Jelcze (albo i Żubry), Kamazy - to wszystko w różnych odmianach. Najwięcej różnych zabudów było na Starach, od wywrotki przez otwartą skrzynię i plandekę po cysterny i chłodnie.

Zarobki? Hmm, nie mam pojęcia jak to wyglądało w odniesieniu do innych zawodów ale wiem że czasem w zależności od miesiąca kierowca był w stanie zarobić więcej niż prezes/kierownik danej placówki.

_________________
www.Truck-Spotters.eu


Post Wysłano: 25 cze 2012, 19:40

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 23 paź 2005, 22:31
Posty: 1147

Cytuj:
kraj pelen uczciwych zlodziei hahahahah
Teraz nikt się nie przyznaję,widzę że Twoi rodzice też nie.Zaprawdę dziwny to kraj,w którym wszyscy kradli,a teraz opowiadają dzieciom "ja nie,ależ skąd,jak bym mógł".

_________________
"CHCĘ UMRZEĆ WE ŚNIE JAK MÓJ DZIADEK, A NIE KRZYCZĄC JAK JEGO PASAŻEROWIE."


Post Wysłano: 25 cze 2012, 20:50
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 lut 2007, 20:57
Posty: 1532
Samochód: fabia

Ciekawe ile teraz pokoleń będziemy musieli odczekać, zanim ta złodziejska mentalność rodem z poprzedniego ustroju w nas zaniknie. Czytając tematy o kradzieżach paliwa, gdzie swoje zdanie wyrażają również Ci niepamiętający tamtych lat - chyba nieprędko?

_________________
Czerwone i bure


Post Wysłano: 25 cze 2012, 21:42

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 17 sty 2008, 15:40
Posty: 5996

Cytuj:
Zarobki? Hmm, nie mam pojęcia jak to wyglądało w odniesieniu do innych zawodów ale wiem że czasem w zależności od miesiąca kierowca był w stanie zarobić więcej niż prezes/kierownik danej placówki.
Ot, mamy genezę dlaczego niektórzy wspominają tamte czasy z łezką w oku i mówią, że kiedyś to byli "Panami" kierowcami. Co mnie skądinąd w takiej sytuacji nie dziwi.


Post Wysłano: 25 cze 2012, 23:57

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 23 paź 2005, 22:31
Posty: 1147

Cytuj:
Ciekawe ile teraz pokoleń będziemy musieli odczekać, zanim ta złodziejska mentalność rodem z poprzedniego ustroju w nas zaniknie. Czytając tematy o kradzieżach paliwa, gdzie swoje zdanie wyrażają również Ci niepamiętający tamtych lat - chyba nieprędko?
Myślę,że nie długo.To już się pokończyło w zdecydowanej większości firm.Oczywiście szefowie nadal płaczą,że kierowcy kradną.Kto szanuje sobie robotę,daje sobie z tym spokój.Wracając do PKS,pamiętam jak rewizor (kontrolowali też ciężarówki),napisał na mnie raport,za niewypisaną kartę drogową.3 miechy bez premii.To samo zrobiła mi drogówka z Wałbrzycha,ale już autokarem.Wjechałem na dworzec,a za mną radiowóz.Kontrola drogowa i mandat,za niewypisaną kartę drogową.Dziwnie to dzisiaj brzmi.

_________________
"CHCĘ UMRZEĆ WE ŚNIE JAK MÓJ DZIADEK, A NIE KRZYCZĄC JAK JEGO PASAŻEROWIE."


Post Wysłano: 27 cze 2012, 20:59

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 24 wrz 2009, 10:09
Posty: 1137
GG: 0
Samochód: brak
Lokalizacja: KWI

Na wstępie napiszę że to dość ciekawy temat w którym wart dopisać kilka zdań. Oprócz samych PKS i różnych odmian tego typu przedsiębiorstw o których napisaliście transportem zajmowały się też duże firmy budowlane typu Transbud (w samym Krakowie były dwa odziały Kraków i Nowa Huta), Hydrobudowa, Budostal itp. Posiadały one około 300 i więcej jednostek transportowych (w skład których wchodziły samochody osobowe, dostawcze, ciężarowe, żurawie samojezdne, kończąc na ciągnikach balastowych). Co ciekawe napisaliście że w owych czasach nie stosowało się zabezpieczeń ładunków nic bardziej mylnego, aby zestaw z koparką mógł opuścić bazę, pracownicy zabezpieczali maszynę łańcuchami mało tego w taką trasę jechało najczęściej dwóch kierowców (powód awaryjność pojazdów w szczególności opon). Co do stosowania palet też były stosowane, ale w większości tylko na kolej od lat 70 tych. Jak ktoś wcześniej napisał większość ładunków przechodziło koleją, a transport drogowy był tylko dopełnieniem. W samym Krakowie było kilka bocznic wraz z magazynami kolejowymi najbardziej znany na ul. Kamiennej gdzie ładowano w owych czasach setki aut ciężarowych które rozwoziły ładunki po całej Małopolsce. Następna sprawa zarobki kierowców uzależnione były od tego jakie trasy dany szofer robił i jego stażu w danej firmie. Ci co jeździli na trasach krótkich nie mieli wcale takich kokosów i można było je porównać do płac zwykłego pracownika. Dobrze zarabiali natomiast kierowcy na średnich i długich trasach. Co do samego kombinowania (radzenia) to szkoda się wypowiadać sam kierowca miał wiele możliwości choćby brania łebków (pasażerów) czy też przewiezienia czegoś na boku itp. Określenie ' Pan Kierowca" do końca nie było zależne tylko od zarobków bo w tamtych czasach nie wiele można było za nie kupić, dokładnie chodziło o szacunek między sobą (pomoc na drodze, trzymanie się razem itp.) i postrzeganie tego zawodu przez innych obywateli. Po drugie kierowca nigdy nie zajmował się za-wyładunkiem (pracą fizyczną) od tego byli pracownicy nie to co teraz jest. Wiedzę czerpałem w większości od szoferów z tamtych lat. Pozdrawiam Wilk 09 8) .

_________________
Bo życie człowieka to ciągła droga. Wilk 09 8) .


Post Wysłano: 28 cze 2012, 5:25
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6331
Lokalizacja: Wrocław

Cytuj:
Co ciekawe napisaliście że w owych czasach nie stosowało się zabezpieczeń ładunków nic bardziej mylnego, aby zestaw z koparką mógł opuścić bazę, pracownicy zabezpieczali maszynę łańcuchami mało tego w taką trasę jechało najczęściej dwóch kierowców (powód awaryjność pojazdów w szczególności opon)...
ja pisałem, ale tak: "w tamtych czasach nie było żadnego zabezpieczania ładunków. w przewozie ładównków ponadnormatywnych to tak, ale powszechnie nie stosowano żadnych zabezpieczeń."
w transporcie takim na codzień kierowca nie posiadał na wyposażeniu ani pasów, ani mat, ani narożników.
ci co wozili ładunki ponadnormatywne lub maszyny budowlane na codzień, to inna historia.

maszyny w rodzaju traktor zabezpieczano klinami, które po prostu przybijano do drewnianej podłogi. czasem przypinano drutem, który ściągano posługując się brechą do zmiany kół.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Post Wysłano: 28 cze 2012, 8:53
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 26 lis 2006, 13:56
Posty: 1330
GG: 1
Samochód: VOLVO
Lokalizacja: TSK

Odnośnie zarobków to powiem tym młodszym forumowiczom, że o pensję to kasjerka niektórych kierowców - szczególnie tych którzy jeździli na dalekich trasach, szukała po bazie aby pieniądze nie zalegały w kasie. Wynikało to z prostego faktu, że wówczas bardzo rozpowszechniony był transport na tzw łepka. Jeśli szofer często jeździł jakimiś trasami znał dni w których w danych miasteczkach były np. targi to kasy mu nie brakowało. Standardowo brało się 2-3 łepków. Pieniądze z łepków spokojnie wystarczały mu na bieżące życie. Poza tym pozostawała kwestia robienia fuch. Dawniej jak ludzie chcieli coś przewieść, a nie korzystać z Taxi bagażowego, dogadywali się z kierowcą który jechał pusto i każdy był zadowolony. Teraz takie sytuację nie mają miejsca. W zasadzie nie jeździ się pusto i nigdy nie ma na tyle czasu.

_________________
Jak trza, to cofnę do przodu.
22.08.2016r. [*] Tomcio - przyjacielu, pamiętam.


Post Wysłano: 28 cze 2012, 9:26
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6331
Lokalizacja: Wrocław

kiedy ja zaczynałem na Żuku jeden kierowca w firmie miał zamist Żuka Nyskę towarowo-osobową z takimi składanymi ławeczkami przy bocznych ścianach. do Warszawy z Wrocławia jeździło się wtedy jeszcze przez Sieradz i zdarzyło się mu jechać na pusto to rejon Pabianice - Łask - Zduńska Wola - Sieradz, było dla niego żniwami.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Post Wysłano: 30 cze 2012, 20:41

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 24 wrz 2009, 10:09
Posty: 1137
GG: 0
Samochód: brak
Lokalizacja: KWI

Pisałem w tym temacie, ale dopiszę kilka ciekawych zdań. Jeszcze nikt z was nie napisał że kierowca w czasach PRL miał gwarancie zatrudnienia w danym przedsiębiorstwie i rozwoju swojej kariery zawodowej. Poprzez wysyłanie na różne szkolenia (na operatora żurawi kołowych, walców drogowych itp.). Same zarobki zależały w dużej mierze od stażu pracy i dodatkowych umiejętności (szkoleń, wiedzy mechanicznej, wykonania OC przed trasą o czym pisali koledzy wcześniej). Do tych zarobków dochodził social (kolonie dla dzieci, zasiłki zdrowotne, wczasy itp.). Zresztą w tym okresie przedsiębiorstwa same wręcz ściągały pracowników do siebie prowadzeniem szkół przy zakładowych dla tego łatwiej było się dostać młodym do tego zawodu (jak i innych). Co do samej pracy, kierowca miał możliwości korzystania z hoteli przy zakładowych na terenie kraju i stołówki na bazach PKS (co do jakości jedzenia to było różnie).
Cytuj:
w transporcie takim na codzień kierowca nie posiadał na wyposażeniu ani pasów, ani mat, ani narożników.
ci co wozili ładunki ponadnormatywne lub maszyny budowlane na codzień, to inna historia.
Przepraszam nie doczytałem Kolego Cyrylu. Pozdrawiam Wilk 09 8) .

_________________
Bo życie człowieka to ciągła droga. Wilk 09 8) .


Post Wysłano: 30 cze 2012, 20:53
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 26 lis 2006, 13:56
Posty: 1330
GG: 1
Samochód: VOLVO
Lokalizacja: TSK

Mój brat prosto po szkole został zatrudniony w PKS i dostał Żuka z takimi właśnie ławeczkami. Pamiętam, że ja byłem zawiedziony,że to nie był Star. Po kilku miesiącach okazało się, że to kura znosząca złote jajka. Żuk jeździł na wynajmie z serwisantem ZM MESKO, który obsługiwał gwarancję kuchenek z meska.
Ławeczki dawały właśnie spory dochód z łepków, serwisant wraz z kierowcą oczywiście w domu właściciela kuchenki zjadali dobry obiad - serwisant połóweczkę z gospodarzem i często na drogę. Pamiętam, że jak na chłopaka po wojsku był bardzo nabity kasą. Szkoda, że w 92 zamknęli PKS towarowy.

_________________
Jak trza, to cofnę do przodu.
22.08.2016r. [*] Tomcio - przyjacielu, pamiętam.


Post Wysłano: 01 lip 2012, 1:37
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 28 wrz 2010, 11:55
Posty: 3324
Lokalizacja: eu

Cytuj:
transportem zajmowały się też duże firmy budowlane typu Transbud (w samym Krakowie były dwa odziały Kraków i Nowa Huta), Hydrobudowa, Budostal itp.
I jeszcze wydumki typu "TransSprzęt" :)

I taka jeszcze zasłyszana anegdota (raczej prawdziwa):
Na jakimś parkingu "dziadek" opowiadał jak onegdaj robił na jakiejś mega-budowie na ZIŁach.
Po jakimś roku zrobili kontrole i wyszło, że brakuje im jednego ZIła.
Odnaleźli go u kierowcy w stodole. Auto pod plandeką, na kołkach. Przebieg rzędu 300 km...
Cały czas kierowca brał kwity na paliwo, a auto stało.


Post Wysłano: 03 lip 2012, 15:15
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6331
Lokalizacja: Wrocław

Cytuj:
Pisałem w tym temacie, ale dopiszę kilka ciekawych zdań. Jeszcze nikt z was nie napisał że kierowca w czasach PRL miał gwarancie zatrudnienia w danym przedsiębiorstwie i rozwoju swojej kariery zawodowej. Poprzez wysyłanie na różne szkolenia (na operatora żurawi kołowych, walców drogowych itp.). Same zarobki zależały w dużej mierze od stażu pracy i dodatkowych umiejętności (szkoleń, wiedzy mechanicznej, wykonania OC przed trasą o czym pisali koledzy wcześniej). Do tych zarobków dochodził social (kolonie dla dzieci, zasiłki zdrowotne, wczasy itp.). Zresztą w tym okresie przedsiębiorstwa same wręcz ściągały pracowników do siebie prowadzeniem szkół przy zakładowych dla tego łatwiej było się dostać młodym do tego zawodu (jak i innych). Co do samej pracy, kierowca miał możliwości korzystania z hoteli przy zakładowych na terenie kraju i stołówki na bazach PKS (co do jakości jedzenia to było różnie).
Cytuj:
w transporcie takim na codzień kierowca nie posiadał na wyposażeniu ani pasów, ani mat, ani narożników.
ci co wozili ładunki ponadnormatywne lub maszyny budowlane na codzień, to inna historia.
Przepraszam nie doczytałem Kolego Cyrylu. Pozdrawiam Wilk 09 8) .
nie tak do końca.
oczywiście większość pracowników, a to dotyczy nie tylko kierowców, miała takie możliwości.

ale gdy zabrałeś głos na zebraniu nie pomyśli szefa związków lub POP (podstawowa organizacja partyjna - zakładowe PZPR), a nie daj Bóg obnażyłeś brak kompetencji lub zaniechanie którejś z tych osób, to nie mogłeś liczyć na taką sielankę.

po stanie wojennym aparatowi władzy potrzebne były związki zawodowe podległe partii, które zrównoważyłyby Solidarność, więc jak nie należałeś do PZPR, rządowych związków, a do Solidarności, to miałeś przegwizdane.

pamiętam w tamtym okresie pracowałem we wrocławskim MPK, jako ten nieposłuszny miałem najstarszy chyba autobus (nr. boczny 891). takie rzeczy których brakowało, np żarówki do oświetlenia wnętrza były dla tych lepszych, ja miałem dwie, trzy na cały autobus, chyba, że przyniosłem piwo magazynierowi.

na żadne szkolenia firmowe nie miałem co liczyć, ale sam (za swoją kasę) poszedłem na kurs dla wykładowców i instruktorów nauki jazdy (wtedy to można było robić oddzielnie).

po zdaniu egzaminu zrobiłem kopię uprawnień i wystosowałem pismo do działu personalnego o przeszeregowanie o trzy grupy w górę (po dzisiejszemu o podwyższkę), uzasadniając to podwyższeniem kwalifikacji. wtedy to dowiedziałem się, że nasze MPK ma 7 dyrektorów, którzy mnie odsyłali od jednego do drugiego. na pytanie dlaczego akutrat o 3 grupy, odpowiadałem: może być o 5, bo od czego trzeba zacząć rozmowę. skończyło się na jednorazowej nagrodzie.

wcześniej w innej firmie wystąpiłem o skierowanie mnie na kurs kat. C z możliwością płacenia po połowie, ja i firma. ale okazało się, że nie należę do tych właściwych związków.
więc poszedłem sam jak zwykle za swoją kasę. zrobiłem, a firmie akurat potrzeba było jeździć ciężarówką.
więc ja: bardzo chętnie, ale proszę mi zwrócić za kurs.

i tak to wyglądały te możliwości.
przed 1980 rokiem nie zwracano tak uwagi na poprawność myślenia pracowników, ale po stanie wojennym to było już coś zupełnie innego.

natomiast co do hoteli dla kierowców, raz korzystałem i nigdy więcej. sala 12 osobowa, bardziej przypominająca mordownię niż pokój hotelowy. jedni pili, drudzy grali w karty wszczynając co chwila awatury, dochodziło do rękoczynów. próbowałem spać trzymając wszelkie dokumenty i portfel w rękach pod poduszką. przespałem w sumie z godzinę i wolałem w zimie spać w samochodzie bez ogrzewania niż w hotelach dla kierowców.

co do stołówek, posiłki wyglądały tak: zupa z serkiem topionym lub z wkładką - czymś co miało być kiełbasą, a czego dzisiejsze psy by nie ruszyły.

jak ładowałeś się w jakiś wiekszych zakładach jak Hutmen, Fadroma, Pafawag, Polar, WSK Hydral, Wrozamet (tam było trochę lepiej) pierwsze co robiłeś, to szedłeś do stołówki zobaczyć co mają.

to dlatego, że zgodnie z radziecką zasadą produkcja broni był porozrzucana, różne zakłady oprócz cywilnej produkcji robiły drobne elementy dla armii (w Polarze robiono elementy do amunicji, w WSK Hydral elementy hydrauliki siłowej do samolotów). w każdym większym zakładzie był wydział specjalny i tam nie było wstępu. to dlatego, aby w razie zniszczenia jednej fabryki szybko produkcję mogły przejąć inne zakłady i żeby nie było możliwości jedną akcją unieruchomić całą wojskową produckję. dlatego w takich zakładach było trochę lepsze zaopatrzenie w żywność, czasem nawet na terenie były sklepy spożywcze.

miałem to szczęście wchodzić w życie zawodowe w latach '80-tych, gdy wszystkiego brakowało. do restauracji przynosiło się własny cukier, jeżeli chciałeś pić herbatę lub kawę słodką.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Post Wysłano: 04 lip 2012, 15:09

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 24 wrz 2009, 10:09
Posty: 1137
GG: 0
Samochód: brak
Lokalizacja: KWI

Co do wypowiedzi Kolegi Cyryla. Widzę że zapamiętałeś te czasy troszkę inaczej jak moi rozmówcy choć mnie to nie dziwi. Każdy zawsze pamięta to co chce. To prawda że były patologie, ale tak na dobrą sprawę większość wraca do tych wspomnień z łezką w oku. Co do tego:
Cytuj:
ale gdy zabrałeś głos na zebraniu nie pomyśli szefa związków lub POP (podstawowa organizacja partyjna - zakładowe PZPR), a nie daj Bóg obnażyłeś brak kompetencji lub zaniechanie którejś z tych osób, to nie mogłeś liczyć na taką sielankę.
W obecnych realiach to jakiekolwiek zwrócenie uwagi w firmie kończy się jednym stwierdzeniem że 'nie podążamy w jednym kierunku", albo szukaj sobie innej pracy (zwolnieniem). Wtedy kończyło się szykanowaniem o którym napisałeś. Co do nagród podwyżek zawsze tak było że dostawali je znajomi i donosiciele to się nie zmieniło do dziś. Jedno czym skwituje tego posta, a o czym pisałem wcześniej łatwiej było na rynku pracy młodym zdobyć doświadczenie i wejść w dorosłe życie. Pozdrawiam Wilk 09 8).

_________________
Bo życie człowieka to ciągła droga. Wilk 09 8) .


Post Wysłano: 04 lip 2012, 15:44
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6331
Lokalizacja: Wrocław

Cytuj:
...to się nie zmieniło do dziś...
ja pamiętam wszystko i złe i dobre rzeczy. no może powiedzmy tak, nie było lepiej, ani gorzej było zupełnie inaczej i tego nie da się porównać.
co donosicieli. zaczynało sie już wcześnie w wiekszości klas szkoły średniej, w każdej grupie na studiach, w pracy, każdy bramkarz w klubie, restauracji był na usługach władzy. musiałeś uważać co mówisz i z kim.
w większości tych donosicieli większośc znała, więc było łatwo.

kiedyś w szkole średniej pani z geografii zapytała: dlaczego powstały Koldyliery?
właściwa odpowiedź miała być: dlatego, że kontynent amerykański się przesuwa i nastąpiło spiętrzenie.
ja powiedziałem cicho: aby czerwona zaraza nie dostała sie do Stanów. akurat nauczycielka słyszała, a była ona partyjna i zaczęła się afera. rodzice do szkoły i niewiele brakowało, aby wyrzucili mnie. więc nawet pozornie niewinny żart mógł się skończyć niewesoło.

zdarzyło mi się już w normalnych czasach, że była różnica zdań między mną, a właścicielem firmy. i kiedy stanęło na moim szef powiedział: nie po to zakładałem własną firme, aby nie mieć racji.
od 1988 roku pracowałem w prywatnych firmach i z małymi wyjątkami nie narzekałem na szefów. u tych kiepskich pracowałem krótko, a u lepszych dłużej (nawet 15 lat).
natomiast w czasach komuny szefem organizacji partyjnej mógł być totalny analfabeta i jakiekolwiek zwrócenie uwagi mogło się źle konczyć.

był w Polsce produkowany Mikrus, połowę mniejszy od Malucha (trudno w to uwierzyć). posiadał z tyłu silnik z Junaka. niby 2+2.
ponieważ w latach '60-tych brakowało wszystkiego, więc pojazdów dostawczych też. szef partii w biurze projektowym wymyślił, aby zrobić Mikrusa w wersji pickup.
ze względu na wymiary i umieszczenie silnika z tyłu było to niemożliwe. inżynierownie z biura próbowali mu to wytłumaczyć.
on przyniósł gazetę w której było ogłoszenie: sprzedam bagażowego Mikrusa i mówi: to co panowie inzynierowie, jakiś samouk w garażu wyklepał taki pojazd, a wy wykształceni tego nie potraficie?
parę osób zwolniono, bardziej ulegli zaczęli bezsensowne projekty, a jeden dociekliwy zadzwoniło do gościa, który dał to ogłoszenie i pyta: jak pan zrobi tego bagażowego Mikrusa. a on na to: nie bagażowego, ale beżowego, to błąd w druku.
ale parę ludzi szef partii wywalił z roboty za nieudolność według niego.

ale pamiętam też inne strony.
dzieciństwo, to imprezy choinkowe w pracy ojca, kolonie w warunkach dzisiaj opłakanych, ale chmary rówieśników co dawało poczucie szczęścia.

w jednej z pierwszych prac jako nowy dostawało się urlop w okresie najmniej atrakcyjnym, co młodemu człowiekowi zupełnie nie odpowiadało.
dostałem urlop w lutym, więc poszedłem do lekarza i ponarzekałem na kręgosłup schorzenie kierowców. jako że w dzieciństwie miałem uraz kręgosłupa dostałem skierowanie do sanatorium. to było 28 dni zwolnienia lekarskiego. wróciłem do pracy przedstawiłem zwolnienie (urlop automatycznie się przesuwał) i powiedziałem kierownikowi: to co dostanę ten urlop w lipcu, bo coś nie bardzo się czuje i moge iść na drugi turnus sanatorium.
i od tej pory miałem urlop w lecie.

co do kombinowania:
jadę z kolegą nad morze na wrocławskim dworcu odchodza dwa pociągi o 22 i 23 godzinie. nie kupiliśmy biletów, bo i tak nie było miejsca. ludzie walą drzwiami oknami, dantejskie sceny.
my spokojnie do poczciarza: szefe dwie osoby do Słupska. on: OK.
w wagonie pocztowym rozkładamy materace dmuchane, śpiwory, zamawiamy budzenie w Słupsku, na miejscu płacimy równowartość pół litra wódki i z wygodami jesteśmy.

to był inny świat, powiedziałbym kosmos.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Post Wysłano: 05 lip 2012, 1:05
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 29 wrz 2011, 5:04
Posty: 463
GG: 1
Samochód: Daihatsu Sirion
Lokalizacja: Glasgow

Co do transportu - u mnie w rodzinie był żuk, bo wujek miał budkę z warzywami. Na drzwiach musiało być napisane "użytek własny" i milicja strasznie trzepała - nie było mowy, żeby coś komuś przewieźć, nawet meble sąsiadom jak się wiozło to trzeba było dwa razy w łapę dać po drodze, bo jak tylko nie były to warzywa to robili problemy. Skończyło się na tym, że zuk stał na ulicy i myśmy się w nim bawili jak wujek z warzywniaka wyskoczył. Więc kto mógł na zukach kokosy zbijać ten mógł.

Co do transportu jeszcze - na ulicy mieszkało dwóch taksówkarzy. Jeden leżał całymi dniami brzuchem do góry i nic nie robił, bo sprzedając na lewo swoją benzynę lepiej wychodził niż pracując. Drugi miał mercedesa beczkę, diesla, musiał jeździć bo zdaje się tylko benzyna była na kartki (młody byłem, to nie pamiętam). Nie szło w ogole kupić opon, więc kupował przyczepki od których odkręcał kółka takie od malucha i wymieniał na opony we właściwych rozmiarach. Całą hałdę tych przyczepek miał w ogrodzie - klimaty jak ze Zmienników (albo raczej Zmiennicy pięknie opisują tamte klimaty)...

Swoją drogą - widuje się jeszcze te przyczepki na drogach?
Obrazek

Łebkiem będąc na wakacjach jeździło się "dyliżansem" czyli na łebka żukami "Łączności" ;-) W zasadzie jeździć na łebka można było wszystkim (jeżdżenie na łebka różniło się od jeżdzenia stopem tym, że trzeba było płacić). Pamiętam kiedyś zatrzymała się karetka na sygnale i kierowca pyta "wy w stronę szpitala takiego a takiego?". Moja ciocia z którą jeździłem dziecięciem będąc zdumiona "nie..." A kierowca "to dobrze, bo ja się bardzo śpieszę" i pogrzał. Z wakacyjnego łebkowania najbardziej wspominam jazdę na lokomotywie towarowego pociągu oraz rządową wołgę...

A co do szkolnych przygód.

Ja kiedyś rozwaliłem cały apel szkolny. Mój ojciec działał w opozycji, w więzieniu odsiedział połowę wyroku - półtora roku - zanim go wypuścili na amnestii ale i tak go często szykanowali zamykaniem na 48 godzin - w tym regularnie na pierwszego maja.


No i wyobraźcie sobie scenkę, podstawówka, jest apel przed świętem pracy, komunistka dyrektorka agituje, żeby chodzić na pochód i potem się pyta "a może ktoś z Was dzieci na pochód nie pójdzie?". No to ja się zgłaszam, że ja nigdy nie byłem i że pewnie nie pójdę, a bardzo bym chciał (bo chciałem, wszyscy koledzy byli tylko ja nie :P). Ona się pyta: a dlaczego? Przecież to takie rodzinne święto... A ja na to "Ale ja nie mogę z rodziną, bo mojego tatusia zawsze milicja zabiera żeby nie krzyczał "solidarność". Panika, histeria, klasy rozpędzone do sal lekcyjnych w 30 sekund, ja potem w szkole byłem celebrytą ale rodzice to mieli przesrane ;-)

_________________
Tak lubię: http://youtu.be/R15gD35BsiA

http://www.gazetae.com


Post Wysłano: 08 lip 2012, 19:01

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 19 maja 2012, 15:00
Posty: 24

Dziękuje za odpowiedzi.
A jak to było z transportem międzynarodowym ? Wiem że był PEKAES Warszawa. A były jakieś firmy jeżdżące dla Ministerstwa Handlu Zagranicznego a właściwie dla poszczególnych przedsiębiorstw handlu zagranicznego ?


Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Amazon [Bot] i 17 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do: