Witam, wczoraj udało mi się zdać C+E za trzecim razem w WORD Częstochowa.
Egzamin miałem wyznaczony na 12:50, a już o 12:55 wszedłem (na dwa poprzednie egzaminy czekałem po dwie godziny). Najpierw losowanie punktów obsługi do sprawdzenia (sygnał dźwiękowy i światła stop) i manewrów (skośne, prostopadłe tyłem). Tutaj każdy losuje sam sobie, nie ma żadnych grup, ani nic takiego.
Spinanie poszło gładko i szybko, trzy razy wysiadłem, raz uderzyłem, bez szarpania bezpiecznik się schował. Łuk od strzała, skośne też, prostopadłe przez własną głupotę za II razem za I razem ściągnęło mnie mocno do prawej jak przyczepa weszła, chwiałem zrobić korektę, jakimś cudem wywaliłem pachołek (egzaminator pytał po co to zrobiłem, spokojnie bym wszedł bez tej korekty).
WORD cały rozkopany, wyjazd z dolnego placu bramą ewakuacyjną, ciasno... Wyjechałem na miasto, przejechałem może 50 m i z ulicy Hallera (tam jest główna brama WORD, normalnie na C+E też się tam wyjeżdża) koleś osobówką czekając na możliwość wyjazdu wystawił się na pół metra na mój pas... Lewy zajęty, zwolniłem i manewrowałem na cm od niego...
Potem na ul Krakowskiej to samo, na pewnym jej odcinku są dwa pasy, trzeci po prawej służy za parking, ktoś próbował zaparkować, ale coś mu to nie chciało wyjść, w końcu stał połową auta na parkingu, połową na moim pasie i nie bardzo miał pomysł co dalej ze swoim życiem uczynić...
Potem skręt w lewo, z Alei Pokoju przy stacji paliw, przede mną skręca egzaminacyjny na B, ja zatrzymałem się przed pasami. Z przeciwka sznur samochodów od samego ronda, jeszcze trzeba przejechać przez torowisko tramwajowe. Elka przede mną przejechała, ja ruszam, aż naglę patrzę.... a tu starszy pan na przejściu... Ostre hamowanie w ostatnim momencie, chyba już jednym kołem byłem na przejściu... Myślę, że zaskoczyło to również egzaminatora, skoro nie zahamował wcześniej. Skomentował tylko "no, miałby pan po egzaminie". Przejechałem za przejście, jeden z kierowców z przeciwka zatrzymuje się i pokazuje żebym jechał. Powiedziałem egzaminatorowi, że skorzystam z uprzejmości innego kierowcy.
Zaraz potem znowu w lewo i co by nie było za łatwo, to na tej wąskiej drodze stoi sobie jak gdyby nigdy nic tir (na moim pasie). Całe szczęście, że stał w naszą stronę i kierowca siedział w środku, patrzył w lusterko i jak nic nie jechało z przeciwka, to pokazał, żeby jechać, bo tak to widoczności zero... Najpierw pojechała ta elka przede mną (też tam skręcili), potem ja, naprawdę był to manewr na centymetry...
Potem już prosto do WORD, już bez ciekawych przeżyć, sam wjazd nie był łatwy, egzaminator kazał mi wyciągnąć na lewy pas, potem maksymalnie wyciągać do przodu (takie zjechanie z tego co wiem nie jest dozwolone, ale po prostu nie ma innej możliwości tam skręcić, nie dość, że wąsko, to jeszcze tylko pół bramy w asfalcie, reszta wysypana miękkim piachem).
Rozpinanie banał, choć na początku nie chciała mi się opuścić stopa, coś się przycięło... No ale to już po prostu takie moje życiowe szczęście
.
Trochę pogadaliśmy w aucie, nawet bardzo delikatnie się spięliśmy ze sobą (wiedziałem, że egzamin zakończony i że musi być wynik pozytywny, nie zrobiłem nic za co by mnie mógł oblać).
Na koniec powiedział, że wynik pozytywny, ale nie ma powodów do dumy - chodziło o to, że skoro jestem "kierowcą zawodowym" (tzn. mam C, jeszcze nie wyrobione nawet), to powinienem jeździć jak stary szofer.
Tak czy inaczej jedyny negatyw jaki mam, to wiadomo pierwsza próba parkowania, reszta z góry na dół pozytywy
.
Na miasto wyjechałem o 13:31, koniec egzaminu o 14:35, w tym jeszcze rozpinanie ze 3 minuty, czyli jeździłem w zasadzie równą godzinę.
Jeśli ktoś z Częstochowy ma zdawać i chce dokładną trasę, proszę pisać.
Teraz tylko czekać do 21 lat i robić KW (wiem, że mogę wcześniej, ale poczekać te kilka miesięcy).
Pozdrawiam!