Dlatego nie chciałem się z nimi sprzeczać, bo widząc jednego z nich, był bardzo pobudzony i nadgorliwy, więc wolałem nie prowokować, bo by zaczął czepiać się naprawdę pierdół. I tu trochę się pomyliłem, bo i tak się przyczepił, ale mandatu nie dał.
Ogólnie dorypał się do przekroczenia ciągłej jazdy 1 października (4:41). Powiedział, że dla mnie mandatu nie będzie, ale dla firmy... Powiedziałem, że z jakiej racji mandat dla firmy, skoro to ja przekroczyłem ten czas? Ten na to: to nikt Panu nie kazał?
Po krótkim dialogu, powiedział, że to zmienia postać rzeczy i muszę napisać oświadczenie, że z własnej winy i woli przekroczyłem ten czas... W ten sposób nie ma mandatu dla firmy i dla mnie też nie, bo mam wydruk.
Jak dla mnie to komedia, no i pierwszy raz miałem sytuację, gdzie ktoś przyczepił się do takiego za przeproszeniem... Gówna, bo jak dla mnie to żadne wykroczenie, miałem masę kontroli i nigdy nikt nie był aż tak skrupulatny.