Autor
Wiadomość
Post Wysłano: 05 kwie 2009, 21:14
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 05 sie 2007, 19:19
Posty: 385
GG: 0
Samochód: midlum

Te kołpaczki miały jeden feler,jak sie tam nasypało śrubek to kierowca zjeżdżał na bazę i mówił że chyba łożysko padło bo jak wolno jedzie to mu coś brząka ,przy większej prędkości zanikało.Ot taka rozrywka z młodzieży.


Post Wysłano: 16 kwie 2009, 18:02

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 16 cze 2007, 0:09
Posty: 344
GG: 0
Samochód: Nyska V8 Tandem
Lokalizacja: Gdzieś przy DK12 :)

To może coś z cyklu "Kaśka prowadź" :wink:

Jechaliśmy z kolegą na 2 zestawy gdzieś z Zagłębia [D] do Suwałk.
Kawałek czasu temu to było. Kolega, Bodzio bo tak się zwał od samego spotkania na Zagłębiu przechwalał się i podniecał nowo zakupioną nawigacją. A jakie to mądre a co to nie potrafi. Włączył ją jak wyjechaliśmy i na CB cały czas cieszył się jak go prowadzi po autobanie.
Ojciec mówi czekaj tylko niech wjedziemy do Polski to się pogubi :D
Ale gdzie tam, ty się tam znasz sto lat za murzynami jesteś...i tak do samej granicy. Zaczęło się, jechaliśmy za nim bo miał navi i był trendi.
Po dwóch nieudanych próbach objazdu ształu, tzn. udanych ale nijak mających się do zyskanego czasu ojciec nie wytrzymał i po pauzie wskoczyliśmy na przód "konwoju". :D

Gdzieś kawałek przed przed miejscem docelowym było wahadło a jeszcze dalej puknęły się osobówki. Kawałek przed wahadłem Bodzio mówi, że navi mu gada, że Zator Drogowy...i co teraz? co? stoimy...Stoimy w wahadle i Bogdan się wkurza bo stoimy już z 10 min. i idzie powoli. Szukał już objazdu. Po wahadle jadziem dalej a tu znowu ształ. Stoimy, to był ten wypadeczek. Nie można go objechać bo nie ma jak. Ale Bogdan mądry sie nie cacka, Kaśka mu pokazała objazd. On jedzie...no dawaj co będziesz stał już się nastałeś w wahadle do ojca taka gadka. Ojciec mu tłumaczy czy ty człowieku normalny jesteś gdzie to objedziesz..? Choćbyś się zesrał i przykrył perskim dywanem to nie ma jak... Ale nic, za chwilę patrzymy trakier wywija się w jakąś dróżkę gruntową i woła na CeBe...Ja jadę.
Powodzonka!
Gadaliśmy z nim jakieś 15 minut śmiejąc się, żeby go nie musieli wyciągać. A tam gadasz się znasz.. :mrgreen:
Zniknął z fali :D
Staliśmy jeszcze jakieś 30 minut i sprzątnęli jeden pas więc puszczali.
Pojechaliśmy. Z 5 minutowym przegięciem tarczy dojeżdżamy na firmę i od razu pauza. O dziwo GPS'a nie ma. Ściągają. Zrzuciliśmy się Bodzia jak nie było tak nie ma. Jedząc patrzymy zajeżdża "truck menagier" ten co go czas gonił. Wystraszony zamiast podjechać na rozładunek zaraz do nas i opowiada. Że wjechał do jakiegoś gospodarza na podwórko, pół wioski się zbiegło zobaczyć co to przyjechało, w dodatku siadł na torfie przy próbie cofania. Wyciągali mnie ciągnikami, opowiada. Pogniótł kawałek pola kukurydzy przy manewrach wyciągania i do tego wszystkiego sam wyglądał jakby od gnoju go ktoś oderwał, o Scani nie mówię bo wiadomo jak auto wygląda po mieleniu kołami w błocie. Zakłócił
wiejski spokój za co dostał browar od kierownika z kosą. Ale mówię...to jego opowiadanie to było bezcenne...może zacytuje pamiętam do dziś...

"K***a, wpier**lam się na tą wioskę psy ujadają...Heniek krowy pędzi przez drogę, ja tu k**wa siadam na tym torfie, a ludzi jak w cyrku" :mrgreen: + bodziowa gestykulacja.... haha szkoda że nie miałem aparatu. Mówi tak "Wjechałem, patrze wioska to podjadę się zapytać jak tu objechać".... jak wjechał tak został.

Ja łapiąc oddech od śmiechu mówię :
"Ludzi jak w cyrku bo żeś zaje***ty "cyrk" zrobił" :D

Dobił mnie jeszcze tym, że twierdził iż wołał nas na radiu, jakby nie mógł zadzwonić, że się wkabacił na farmę :D

Później tak po nim jeździli w firmie, że szok jak się tylu ludzi dowiedziało do tej pory ma ksywkę "KAŚKA".


Post Wysłano: 14 sie 2009, 18:54
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 11 mar 2007, 19:27
Posty: 274
Samochód: Rav
Lokalizacja: Sieradz/ Zadzim

Może znajdzie się jeszcze jakiś traker z ciekawą przygodą i zechce ją przedstawić?

_________________
Polska Mieszkam w Polsce


Post Wysłano: 23 sie 2009, 16:20

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 22 wrz 2008, 20:16
Posty: 24
GG: 0
Samochód: DAF 105 XF
Lokalizacja: XXXX

A to moja przygoda.
Dostałem kurs do niemiec, dalej na wyspę. We francji czas pracy skończył mi się w miejscu którego niestety nie planowałem- dzikus 56 km od Calaise. No trudno, kurdę na parkingu jestem sam. Ale jako były policjant gram gieroja.....co mi tam, Nagle ok godziny 03.00 moją ciężarówka zaczyna delikatnie bujać....co jest do cholery?trzęsienie ziemi? NIE!! dotarło do mnie, że ktoś chodzi mi po naczepie. Odsunąłem firanki i zobaczyłem dwóch rosłych gości biegających wokoło mojego auta. Przestraszyłem się nie na żarty bo napady na kierowców zdarzają się przecież. Towar na pace to jakaś blacha, ale w kabinie mam to i owo. Nic innego nie przyszło mi do głowy (bohaterowie polegli pod lenino) , odpaliłem auto i dyla z parkingu. Jadąc pomyślałem,że mogli to być nielegalni emigranci. Wjechałem do portu w calaise i od razu zgłosiłem przed kontrolą problem na parkingu. Wprowadzono mnie do "stodoły" gdzie na naczepie znaleziono dwóch gości.

hm....
druga znacznie fajniejsza przygoda zdarzyła mi się już na wyspie.
Towar rozładowałem koło Bristolu. Adres załadunku dostałem niedaleko więc jadę. Na miejscu okazało się, że adres jest w bardzo wąskiej uliczce gdzie normalnie osobówką ciężko manewrować. Zostawiłem smoka na głównej ulicy i perpedes ruszyłem na rozpoznanie. Adres się zgadza, kod w porządku, ulica też, ale numer i firmy nigdzie nie ma. Krecę się bezradnie. Ponieważ gadam troszkę po wyspiarsku, zaczepiłem starszego pana który przechodził akurat ulicą. Ten bez żadnych oporów podjął ze mną rozmowę, zapytał, gdzie mam ciężarówkę, następnie zaczął mi tłumaczyć drogę do firmy. Było to dość skomplikowane. Gościu widząc moje zakłopotanie nagle popatrzył na mnie i powiedział: " wie pan co? ja pójdę do domu po mój motor i zaprowadzę pana do tej firmy". O rany! coś nowego.
Po jakimś czasie na dużym skuterze podjechał do mnie ubrany w pełny ekwipunek motocyklisty z górnej półki, gościu, kiwnął ręką i poprowadził mnie jakieś 4 kilometry ulicami dla mojego zestawu (duży zestaw Daf105 XF z naczepą plandeka) do samej bramy firmy. Kur.....a a ja nie mogłem niczym się gościowi zrewanżować, nawet piwo kur....wypiłem wcześniej. Podziękowałem mu najserdeczniej jak umiałem, przeprosiłem za to , że nie mogę mu się jakoś zrewanżować, a ten wypalił: "Nie trzeba, pomogłem Panu tak jak kiedyś polscy lotnicy pomogli w bitwie o Anglię." Ten tekst zwalił mnie prawie z nóg.......a jednak..........:)


Post Wysłano: 23 sie 2009, 19:52
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 15 wrz 2006, 23:43
Posty: 555
GG: 71830
Samochód: saicento z kratką
Lokalizacja: Bjalistoko

Cytuj:
a ten wypalił: "Nie trzeba, pomogłem Panu tak jak kiedyś polscy lotnicy pomogli w bitwie o Anglię." Ten tekst zwalił mnie prawie z nóg.......a jednak..........:)
Dzięki takim momentom człowiek cieszy się, że jest polakiem. Chyba ten koleś też się ucieszył, że na swój sposób mógł się polakom zrewanżować :)

_________________
DAS IS DER UBERFALL!!!!
Jestem w kółku różańcowym WC, dbam o ojczysty język polski.


Post Wysłano: 22 lut 2011, 14:35
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 20 maja 2010, 12:11
Posty: 406
GG: 6451835
Samochód: Crafter
Lokalizacja: Strzegom/Jaroszów [DK5]

Temat zakurzony strasznie, ale Rossi mnie tu odesłał to odświeżę.

Pamiętam jak pewnego razu jechaliśmy naszym starym i wysłużonym Polonezem (z drugiej strony opowieści z tego auta zajęłyby mi duużo miejsca i mógłbym nimi zapełnić cały ten temat) i jechał przed nami jakiś Jelcz. Miał pewna przypadłość, gdyż spod kół, czy z tłumika, nie wiem - było ciemno, pluł olejem. Po kilku km jazdy za nim mieliśmy tak zawalony przód i szybę, a wycieraczki nie zbierały - trzeba było się zatrzymać i wyczyścić szybę, co też nie było takie proste.
Kiedyś tato najechał też na padnietego dzika. Polonez się wybił w powietrze i płyta nagrobkowa na pace pękła w pół

_________________
ford transit/volvo fh.


Post Wysłano: 22 lut 2011, 15:59

Od razu mówię, że nie byłem świadkiem tych wydarzeń, ani nie pisał jej prawdziwy traker co pół życia tirami jeździł, jak nie pasuje to proszę o usunięcie :)

Sierpień 2007 rok, nasze Iveco miało wtedy ledwo 2 miesiące, tatuś pojechał w trasę w okolice Wrocławia, wraca już sobie spokojnie, jest 3 w nocy i niestety uderzył dzika. Dzwoni na policję i jak to tatko, zaczyna wkręcać, że jest ofiara śmiertelna ale niestety obiadu z niej nie będzie :) Pan dyżurny stwierdzi, że zaraz wyślą patrol. Po 10 minutach przyjeżdża patrol, ojciec zadowolony, że sprawnie pójdzie, niestety panowie stwierdzają, że to nie ich region i zaraz kogoś innego przyślą. Po godzinie przyjeżdża już "właściwa" policja no i okazuje się, że wina była dzika, spisują potrzebne papiery, robią zdjęcia, ale nagle na radiu policyjnym informacja, że w ich stronę zmierza pościg. Oczywiście funkcjonarjusze, żeby ojciec blokadę zrobił z Iveca, ale nie ma dobrze :mrgreen: Postawili w poprzek drogi radiowóz (nie wiem dokładnie jaki) i po 5 minutach nadjeżdża Bmw 5, mając jakieś 200 zł na budziku, ale zauważył blokadę, po heblach i dawaj w las, a policjańci popatrzyli i nic nie zareagowali. Tatuś pyta co oni odwalają, nie będą go gonić ? Odpowiedź była miażdżąca "to już nie nasz region" :mrgreen:

Wiosna 2008, Nowe pod Bydgoszczą, Iveco przypomniało sobie, że jest włoskie i w czasie jazdy zaczęło słabnąć, a na blacie pojawiła się informacja o błędzie EDC :/ Ojciec się zatrzymuje (miał już takie przypadki, wystarczyło przeczekać i zaraz mu przechodziło, do dzisiaj czasami sobie fiacik takie atrakcje tworzy) i czeka. Czeka pól godziny, godzinę, półtorej, 2 godziny. No nic, dzwoni po serwis. Trzeba wam wiedzieć, że był taki okres, że tato zmieniał samochody co pół roku, tak więc w ciągu mojego 18 letniego życia, jak dobrze liczę posiadał około 30 różnych samochodów :mrgreen: . Miał więc całkiem niezłe zniżki, a że jazda bezwypadkowa to i holowanie na terenie CAŁEJ UE miał za friko, no super :) Dzwoni, a miła pani pyta się gdzie tato stoi, mówi, że Nowe. Pani odpowiada, że go nie ściągną na serwis, bo on ma holowanie tylko na terenie UE :lol: Rozłączył się, dzwoni znowu, inna pani, znowu to samo :mrgreen: Skończyło się na sprawie w sądzie którą tato wygrał, a zawinił jakiś kabelek, po prostu się przetarł i info nie dochodziło.

Okolice Brodnicy, czas bliżej nie określony, tatuś sunie już do domku. Przed nim ciężarowy więc pyta na radiu czy jak będzie czysto to ten go puści, jasne nie ma problemu. Facet krzyczy więc ojciec lewy i leci, przed ciężarowym jednak jechał busik z firanką to i jego łyknie. Pewnie kojarzycie, że jak zabudowa jest szeroka, to są lustra na wysięgnikach, no i ten tak miał. Kiedy ojciec był na wysokości jego paki ten wrzucił lewy i zaczął wyprzedać. Po lewej stronie rów ale w oddali polana, niestety zaraz się zaczynał las. Ojca wciągnęło w rów i zaczął hamować, zatrzymał się 3 metry od drzew (jechał w granicach 100km/h to jest jakieś 28 m/s) nie chcę nawet myśleć co by się stało gdyby ułamek sekundy później zaczął hamować :/. Oczywiście, łepek busem pojechał dalej, ale ten z ciężarowego zajechał mu drogę i kluczem do kół wytłumaczył, że powinien zawrócić. O dziwo poza połamanym lusterkiem, podłokietnikiem nic wielkiego się nie stało.

Rok 2001-2002, ojciec świadczył wtedy usługi przewozowe na trasie Polska-Grecja. Jednak nie było wtedy UE, a przynajmniej my w niej nie byliśmy, więc trzeba się było nakombinować (oczywiście całość była na czarno, dopiero potem uzyskaliśmy koncesję). Aby dostać się do Grecji trzeba było mieć wbitą w paszport jakąś pieczątkę, ale ważne to było 3 miesiące (wybaczcie, młody wtedy byłem i nie mam pojęcia o co dokładnie chodziło :D ) fakt faktem, że były 2 szkoły dostarczania ludzi tam bez tego pozwolenia.
a) nasza, wieźliśmy ludzi przez graniće PL-DE i tam dołączaliśmy go do autokaru rejsowego w Austrii (kontrolę były tylko na granicy PL-CZ i CZ-AU tak naprawdę, ale mało kto o tym wiedział)
b) śląska, podrobienie pieczątki
Oczywiście, byliśmy drożsi, więc nie trudno zgadnąć kogo najczęściej wybierano :). Ojciec ściąga do domu, jest w Czechach. Dzwoni telefon, na granicy CZ-AU zatrzymano dziewczynę za lewą pieczątkę. Dostanie 500 $ jak ją weźmie (teoretycznie miał ją tylko odebrać na granicy i do domu przywieść). Robi oberka, jedzie. Na granicy okazuje się, że zabrali już ją do więzienia, więc ojciec ma wywalone, dzwoni i zawraca do domu, dojeżdża już do granicy z PL, telefon, że ma ją koniecznie wydostać. Dobra, dawaj nawraca, kłóci się, kombinuje, kończy się na telefonie do ambasador Polski w Austrii, poinformował ją o wszystkim (dostał jej prywatny nr nawet) i zawraca do domu :). Jest już w Polsce, ma 3 godziny, żeby dziewczynę odebrać :P Nie wiem pomiędzy jakimi granicami śmigał, ale mówił, że największe gnanie jakie w życiu zrobił :) Zdążył, dostał za to 200 $. Kasztany (bo tak na Austriaków mówiono, nie dali jej ani wody, ani jedzenia, zwierzęta się lepiej traktuje). Dwa miesiące potem miał już naszym sposobem miał ją przywieść do Grecji, dziewczyna uciekła z promu, byleby nie zapłacić za to, nawet dziękuje nie usłyszał ojciec.

Teraz już chyba 2003 rok, ojciec ma w pełni legalną firmę, dostaliśmy zlecenie, ludzie w 2 strony, okolice Lyonu. Wszystko fajnie, jedzie ojciec na spotkanie, a okazuje się, że wynajęło go bractwo rycerskie z Olsztyna :D Pełne zbroje mają, miecze, kolczugi, ludzie cali w bliznach. Pojechali tam, nasi złoili żabojadów, ale jeden oberwał, niestety obsługa karetki stwierdziła, że go nie weźmie :) To dawaj ojciec za karetką na sygnale wiózł łebka do szpitala. Dwa miechy potem zrobił z nimi kurs na Litwę, ale już podobno porządnie naszych złoili :D

Ojciec siedzi w domu, telefon, przyjedź po mnie do Holandii. Ojciec wiedział czego się spodziewać, bo to wariaty są :) No ale pomóc trzeba, wziął wtedy jeszcze 18 letniego siostrzeńca (który nota bene obecnie jest kierowcą zawodowym). Pojechali, okazało się, że T4 znajomego padło. Wiele pisał nie będę, niech to zdjęcie wystarczy, tak wracali:
Obrazek

Ostatnia już historia (bo mnie ręce bolą :P). Był to jak się okazało ostatni kurs ojca. Jadąc włoską autostradą wieczniegnał już chyba 30 godzinę, zmęczony jak cholera, ale prom nie zaczeka. Przysnął, ale nie jak „mięczaki”, że po prostu zasnął, on po prostu miał sen, że prowadzi, normalnie trzymał samochód w liniach, siedział, oczy otwarte ale w głowie już spał. Szczęśliwie bułgarski kierowca ciężarówki go przyuważył i świecił długimi w lusterka aż ojciec się obudził, ściągnął go na parking i kazał spać (sam stanął i pilnował). Po powrocie ojciec stwierdził, że ma dosyć, sprzedał samochód i firmę. Do dzisiaj mówi, że go ciągnie do zawodowej jazdy, ale po milionie w 3 lata ma dosyć.

Tyle, mam nadzieje, że się podobało ;) Tego jest więcej, ale i tatuś jeszcze wszystkiego nie opowiedział i mi się pisać nie chce :P


Ostatnio zmieniony 22 lut 2011, 17:07 przez Użytkownik usunięty, łącznie zmieniany 1 raz.

Post Wysłano: 22 lut 2011, 16:47
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 18 lut 2010, 16:45
Posty: 26
GG: 0
Samochód: Scania R500
Lokalizacja: Wieruszów (woj.łódzkie)

Ja pamiętam jak kiedyś z tatą na niemcy pojechaliśmy. Było to w latach 90-tych, w firmie gdzie tata pracował zaczęli masowo robić kółka na D bo jakiś duży kontrakt podpisali. Szef na pierwszy rzut wysłał 5 samochodów i mojego tate (pojechałem wtedy z nim), jako że wcześniej dużo po europie jeździł. Pominając to, że kierowcy (większość z nich została oderwana od pługa z PGR-u) z naszego konwoju nie bardzo umieli jeździć po autostradzie i strasznie ciekawił ich mechanizm automatycznej suszarki do rąk. Ale pamiętam jak dziś taką sytuacje z tej trasy. Staneliśmy na nockę przy niemieckim supermarkecie. Nasze auto stało zaraz przy stojaku na rowery. Rano jemy z ojcem śniadanie, dzwi pootwierane, patrzymy podjeżdża starsza niemka, wstawie rower w stojak i idzie. Po paru metrach się obraca, popatrzyła na nasz samochód, przyjrzała się dokładnie rejestracji, zobaczyła z przodu na masce nalepke PL, wróciła się i przypieła rower kłudką do stojaka.
Tak to nas Polaków za granicą wtedy postrzegali.

_________________
Bez ciężarówek świat stanął by w miejscu...

Koleiny potrafią wyprowadzić z równowagi... zwłaszcza przeładowane naczepy


Post Wysłano: 22 lut 2011, 19:16

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 27 lip 2009, 21:40
Posty: 47
GG: 6134755
Samochód: honda civic v-tec

Cytuj:
"Nie trzeba, pomogłem Panu tak jak kiedyś polscy lotnicy pomogli w bitwie o Anglię."
Cytuj:
Dzięki takim momentom człowiek cieszy się, że jest polakiem. Chyba ten koleś też się ucieszył, że na swój sposób mógł się polakom zrewanżować
Sa anglicy i anglicy.
Moj dziadek(93lata)byl za wojny w obozie pracy.Rozmawialem z nim niedawno i mowil ze barakami rzadzili ukraincy,szkopy i angole.I Ci ostatni........angole byli najgorsi,slowa typu cyt..."fuckin polish",bylo uzywane w kazdym zdaniu.

Rok,1997,moze 1998,smigam A2 w strone Holandii i slysze na radiu,
-Inters...Inters,zglos sie,
-jestem,nawijaj,
-kolego,przed Toba bedzie zaraz parking i stoi na nim renowka.Koles od rana wola przez radio ze mu baterie i nie moze odpali,wiec jak mozesz zajedz i sprobuj mu pomoc,
-oki,zobacze co sie da zrobic.
Jade dalej,parking...kierunek i zjezdzam.Tocze sie powoli i dostrzegam ofiare,stoi jeden renault major z plandeka.Mysle,pewnie on.Zaparkowalem obok,podchodze,pukam w drzwi i ukazuje sie stary,siwy leb.Szyba z piskiem zjezdza kilka cm...
-Czesc,slyszalem kolego ze masz problem z odpaleniem,

-Witam,po 1 nie kolego,po 2 pan dla Ciebie gowniarzu :shock:
-A masz,,,,,,,ma pan kable?
-Nie mam a Ty nie masz?To jak Wy kor....a jezdzicie? :roll:
Troche sie zmieszalem,to byly poczatki mojej kariery i nie wiedzialem co powiedzie.Widze ze gosciu podminowany,ja tez wdepnelem w mine,wiec mowie...
-moze przelozymy akumulatory i sprobujemy odpalic,mam gdziec klucze pod reka,
-No dobra,sprobujmy,zacznij odkrecac ja zaraz Ci pomoge.
Wiec zaczynam od renaty,demontarz pokrywy na baterie,sciagniecie klemy,lapie sie za akumulator,mysle sobie "o kur... ale ciezki".Zostawie i zaczne sciagac u siebie,zaraz dziadek wyjdzie to szarpniemy w dwoch.
Ide do swojego dafika i wykonuje podobna czynnosc(pokrywa,klemy).

Pamietam ze byl poczatek zimy,wialo i zaczelo jeszcze padac deszcz.Rece mi zamarzly na kosc.
Pukam w renate i slysze ...
-juz,wychodze,zaraz,zaraz,,,
Mysle sobie,sam sie biore,za baterie i niose,zrzucam stare,wrzucam moje,szybko po druga,klucz,skrecam.......gotowe :D
Dlonie mam biale z zimna i wsadzilem ja pod pache zeby zagrzac i w tym momencie otwieraja sie drzwi majora,,,tego widoku nie zapomne do konca zycia.
Siwy starszy pan :lol: 2,moze 3 zęby,biale skarpetki(byly biale kiedys) z dziurami na piecie,obrocil sie w moja strone na fotelu pokazujac kolejna dziure w kroku wojskowych,dresowych spodni,odpalil fajka i powiedzial...
-Jak bedziemy tak stac z zalozonymi rekami to samo sie nie zrobi,
-ale,,,,ale,,,,ale,ja juz przelozylem,
-To kor...a czemu nie meldujesz,juz palimy.
Kluczyk,rozrusznik i juz mruczy renaul major w niskiej kabinie.
-mlody(krzyczy siwek)dobra robota,moja lalunia znowu zyje :D
Uradowany ze zbliza sie koniec naprawy zaczalem skladac bajzel zaczynajac od renowki,kierowca w tym czasie siedzial caly czas w budzie,sprawdzal swiatla,trabki,wlaczal chyba wszystko co mial na desce :]
Kiedy zalozylem pokrywe baterii,katem oka zobaczylem ze dziadek luka na mnie z kabiny.Zrobilem 2 kroki w tyl aby chwile odetchnac i w tym czasie uslyszalem pisk domykajacej sie szyby,zwolnienie hamulca recznego i zestaw na szczecinskich numerach ruszyl przed siebie,polykajac kolejne metry niemieckiej autostrady i zostawiajac mnie w obloce chmury spalin,ktora jak mgla zawisla nad asfaltem.

Jedyne co moglem zrobic to pokazac mu faka,jezeli go widzial to sie ciesze ,,,,,wkurzyl mnie :wink:ale musialem uruchomic swoje wiec dlugo palca w gorze nie trzymalem.


No i cos na wesolo(w/w tez jest wesole).

Wjezdzam na zaklady chemiczne,przed brama podchodzi ciec wiec otwieram okno i daje mu przepustke.
-numeru naczepy brakuje,musi wpisac,
-niech pan pisze,LU xxxxxx,
-nazwy firmy brakuje,taka jak na drzwiach? :>
Mysle :idea: ,,,,przeciez nie mam na aucie reklamy ale mowie,
-tak,taka sama.
Ochraniacz cos tam dobazgral,wreczyl kwit i otworzyl szlaban.
Patrze,czytam i oczom nie wierze,,,

nazwa firmy -INTERCOOLER- :mrgreen:


Post Wysłano: 22 lut 2011, 19:34
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 23 lis 2010, 15:12
Posty: 251
GG: 8587289
Samochód: 500dxi
Lokalizacja: trójmiasto/kaszuby

Historia sprzed dwóch tygodni na zachodzie niemiec: zajeżdżam pod szlaban szukając firmy wchodzę do "biura" mówię że ładunek itd. Koleś wypytuje co to za ładunek to odpowiadam grzecznie, że kartony na paletach a co w środku to nie wiem (wiozłem jakieś żelastwo, nawet nie wiem do czego).
Pan siedzący za biórkiem potraktował mnie nie miło, mówi że co ze mnie za kierowca jak nie wiem co wiozę, potem gadka że wy polacy itd (rozmowa toczyła sie bardziej po angielskiu, niż po niemiecku) w końcu z łaską zabrał się za wypisywanie przepustki. No i standardowo numery wozu, nazwa firmy (w sumie to spisał to z CMRki) zapytał czy jestem sam, no i pytanie:
- what's your name??
- Grzegorz Brzęczyszczykiewicz :lol:
- could you write??
mina niemca identyczna jak z filmu "Jak rozpętałem drugą wojnę światową"

_________________
PL - Skandynawia


Post Wysłano: 05 sie 2012, 13:47
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 03 lut 2011, 3:30
Posty: 47

Mam taką historię. Można by ją opowiedzieć na dwa sposoby.Sucho streszczając fakty z samego zajścia,albo z wprowadzeniem a przez to niejako
z usprawiedliwieniem własnej głupoty.Wiem że dzisiaj nie pozwolił bym dać
sobą tak zakręcić .Ale to był inny czas ,inny świat.W zasadzie moja opowiastaka składa się z 3 części i powiedzenie 1dnej albo 2 pozostawiając
resztę nie bardzo ma sens.W skrócie te 3 części to:Polski biznes trakowy
w Chicago usa,Początki kariery trakowskiej polskiego"gościa pracującego "
w usa i coś co nazywa się po angielsku Run Away Ramp.
Nie mam zacięcia pisarskiego, dlatego,pozwolę sobie dopisywać kolejne
etapy mojej historii w miarę przypływu natchnienia (:


Post Wysłano: 14 sty 2013, 20:19
Awatar użytkownika

Moderator

Offline

Offline

Moderator

Awatar użytkownika


Rejestracja: 22 lut 2009, 18:30
Posty: 1756
GG: 1
Lokalizacja: Częstochowa SC

Temat ucichł a moźe macie jakieś nowe ciekawe historie ?


Post Wysłano: 21 lip 2014, 9:20

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 03 mar 2014, 6:24
Posty: 43
Samochód: Beema
Lokalizacja: Łódź

Nikt nie pisze to moze odswiezymy co :D

Co do wybuchu opony to nie znasz dnia ani godziny.
Raz mialem normalnie dziwne zdarzenie.
Wracajac z Warszafki do Lodzi wystrzelila przednia prawa- co robic, na pobocze i zmieniamy. Troche sie namordowalem bo byl to moj pierwszy kapec ale dalem rade :D ten moj zapas byl taki nie bardzo, no ale innego nie ma to zalozylem. Dojechalem jakos do domu, chlopaki zmienili mi kolo, a zapas dali z powrotem pod samochod.
I teraz najciekawsze :D na drugi dzien pojechalem do Poznania, mialem jeden punkt taki ze musialem przejechac przez osiedle domkow jednorodzinnych (okolice Nowogrodzkiej)
No i godzina 6 rano, jade, idzie facet :D i jak gosc byl na wysokosci kabiny, jak cos nie jeblo!!! Wiedzialem od razu opona, gosc jak dal skok w krzaki, chyba myslal ze wojna i bomby lecą :D dojechalem do punktu 500 metrow, robie obchod, gumy cale :D okazalo sie ze to ten zapas.strzelil,na ktorym dzien wczedniej wrocilem z wawy :D fart

Druga historyjka mniej wesola, no i nie zwiazana z transportem. Zaczne od tego, ze mialem to szczescie ze jako maly knypek dostalem od ojczulka Rometa ogara :D i tak narodzila sie moja pasja, do dzis posiadam kilka motocykli.

Pare ladnych lat pozniej, ujezdzalem motocykl zwany potocznie crossem. No i jadr sobie przez las kolo 60 kmh, patrze a tu przedemna jedzie jakis knypek na motocyklu typu XR 650. Gosc w samych krotkich spodenkach, klapeczki, bez kasku. No ok patrze co robi. Przed nami taki lagodny zakret, kurde a gosc na tym zakrecie jak nie wywali prosto to az zachuczalo :O zatrzymalem sie, nogi sie trzesa, mowie trup bankowo co tu robic. Pattze wstaje, uff. Co sie okazalo. Gowniarz kolo 14 lat, podrapany ale zyje. Wiecej szczescia niz rozumu, tam gdzie wpadl nie bylo drzew tylko jakies krzaki. Mowi ze brat mu dal sie przejechac, kuzwa masakra. Chcial zebym mu odpalil bo to na kopke. Zdjalem z partyzanta fajke ze swiecy, w szoku nawet nie zauwazyl, i kazalem pchac, covte ludzie maja w glowach to brak slow


Post Wysłano: 23 lip 2014, 0:06

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 22 lip 2014, 23:55
Posty: 7

W końcu ktoś wpadł z dobrą historią, uwielbiam je czytać :D Ja niestety dopiero zaczynam moją przygodę, ale kto wie, może kiedyś również tutaj zagoszczę z czymś ciekawym ;)


Post Wysłano: 25 lip 2014, 11:46

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 03 mar 2014, 6:24
Posty: 43
Samochód: Beema
Lokalizacja: Łódź

To mi sie przypomniala jeszcze jedna historia, taka w sumie troche krminal :D kiedys za gowniarza wiadomo.jezdziko sie z ojcem na z.achod, jaka to zawsze byla przygoda dla dzieciaka :D no i raz byla awantura, czy ja mam jechac czy mlodszy o 3 lata brat, bo ostatnie 3 tyg wakacji i dramat :D Dodam ze byly jeszcze czasy gdzie Polska nie byla jeszcze w unii, nie mowiac juz o Schengen. No ok co tu robic. Jako ze ojciec moj czlowiek o zlotym sercu, nie mial sumienia zpstawic jednego to dawajta oba :mrgreen: ja mialem moze z 11 lat a braciak z 8 moze.

To byla meczarnia, ojciec jezdzil wtedy magnumką salonką wiec on sobie spal na gorze a ja z mlodym na dole "w nogach"
Najlepsza inba byla na granicy. No bo wiadomo nie wpiscili by, auto na dwoch, zreszta nie wiem czy on mial wtedy juz paszport, chyba nawet nie bo to jego pierwsza podroz byla. Wiec dawaj na lozko przemycamy xD nielegalni imigranci w sumie xD dobrze ze nigdy nas nie zlapali bo by byla lipa niezla


A teraz sam jezdze premiumką distribution i nawet dziewczyny nie ma gdzie zabrac ehh


Ogolnie to podroze dzieciece przypomnialy mi jeszcze jedna historie. Kiedys ojcu cyganie pieprzeni ukradli portfel z dokumentami, paszportem itp ;/ tez byl problem bo musielismy do ambasady samym koniem jechac, eh, dobrze ze to w sumie niedaleko barcelony czy tam madrytu bylo.


Ogolnie to dziecinstwo jako dzieciaki mielismy z bratem udane. Inne dzieci mogly co najwyzej pomarzyc o wycieczce do mrągowa, a my jezdziliamy co roku do Hiszpanii, Wloch, Francji czy tam gdzies. Cala europe zjezdzilem, to byly czasy co juz nie wroca, te dzieciece bez stresowe zycie. Jakos wtedy wszyatko bylo spokojniej, raz ojciec odpial konia i pojechaliamy nad morze srodziemne wykapac sie na turyatycznych plazach :D
Swoim dzieciakom tez bym chcial takie atrakcje zapewnic, ale moze nie koniecznie w ciasnej kabinie ciezarowki :)


Post Wysłano: 26 lip 2014, 1:20
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 09 lip 2005, 20:55
Posty: 2885
GG: 1
Lokalizacja: Gdynia

Uniwersytet parkingowy ON - LINE! Nareszcie, gdyby wypadła pauza z dala od cywilizacji :)


Post Wysłano: 26 lip 2014, 1:42

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 03 mar 2014, 6:24
Posty: 43
Samochód: Beema
Lokalizacja: Łódź

Przeciez moje opowiesci sa prawdziwe a nie jak Zdzisio co z Jaworzna do Olsztyna w 4,5h


Mnie z opowiesci parkingowych zawsze najbardziej rozwalaja historie kogo oni nie przelecieli i jakich super dup nie poderwali i zalicztli :roll:


Post Wysłano: 26 lip 2014, 7:25
Awatar użytkownika

Moderator

Offline

Offline

Moderator

Awatar użytkownika


Rejestracja: 22 lut 2009, 18:30
Posty: 1756
GG: 1
Lokalizacja: Częstochowa SC

Mnie znowu rozbraja jak stoii taki Tadek z Jurkiem i się chwalą jak to się da przykombinować z czas :lol:


Post Wysłano: 26 lip 2014, 13:46

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 25 sie 2013, 11:02
Posty: 130
Samochód: TGA
Lokalizacja: Kraków

Ostatnio jeden szofer pytał mnie w Starachowicach ile jest km z Krakowa do Starachowic bo przykombinował coś z tacho a przyjechał z Grecji na strzała i musi jakoś km rozpisać :D


Post Wysłano: 26 lip 2014, 23:00

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 09 mar 2007, 17:23
Posty: 209
GG: 0

dawno dawno temu na oko z pięć lat temu lecę busem marki mb sprinter z kontenerem z Poznania do kołobrzegu.Gdzieś pomiędzy Szczecinkiem a Koszalinem koło godz.0.45 na środku mojego pasa wyrósł inwalida na wózku inwalidzkim.Momentalnie odbijam w lewo i myślę kurva chyba zahaczyłemem gościa tylną częścią kontenera.Noga w hamulec,ręka na klamkę i już otwieram drzwi....nagle jebs oświecenie,co do jasnej cholery robi inwalida po środku lasu w środku nocy?
Więc gaz do dechy i zatrzymuję się na światłach awaryjnych,telefon w łapę i dzwonię na policję meldując o zaistniałej sytuacji.Nie minęło 15 minut leci radiowóz z dyskoteką na dachu od strony Koszalina.Panowie każą zaczekać a sami jadą we wskazane przezemnie miejsce.
Wracają po 10 minutach i meldują,że znaleźli wòzek inwalidzki,a na nim .....worek z piaskiem z naciągniętą na niego kurtką.
Jakie szczęście,że nie wysiadłem zwarzywszy na to,że wiozłem części do Porsche I Volkswagena.

_________________
Zapraszam na mój kanał Youtube...
Powodzenie mojego kanału, jego rozwój będzie zależał od WASZYCH polubień :D
Startuje z pełną parą już w krótce .... :)

https://youtu.be/s5GwCxFeTlo


Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 47 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do: