wagaciezka.com - Forum transportu drogowego
http://fox.wagaciezka.com/

WORD Szczecin
http://fox.wagaciezka.com/viewtopic.php?t=17328
Strona 32 z 44

Autor:  Muniek1310 [ 31 sty 2012, 19:23 ]
Tytuł:  Re: Wasze przeżycia po zdaniu prawa jazdy(zdaleś-aś pochwal się)

Witam wszystkich!
B zdane za pierwszym w 2010 roku w Szczecinie w wieku dokładnie 18 lat. Rok później C i C+E, także za pierwszym, w tym samym mieście. Samo C to banał choć uważam, ze troszeczkę szczęścia w doborze egzaminatorów czy w czasie samego egzaminu nie zaszkodzi ; ) .
A teraz opowiem o egzaminie na C+E. Egzamin miałem jakoś na 8.15 ( nie mogę odgrzebać tej kartki więc nie potwierdzę ), Było nas dwóch, ja ze swoim pierwszym podejściem a kolega już niestety drugie. Wpierw losowanie zestawu, pierwszy raz losowałem, zestaw najłatwiejszy czyli łuk, prostopadły przodem i wzniesienie. Uradowani zmierzyliśmy w kierunku placu. Wpierw koleś, który zdawał ze mną, sprzęganie na MAN'ie TGL 12.240 jak się nie mylę, poradził sobie bez problemów po czym parkowanie i miasto, tyle go widziałem tamtego dnia. Moja kolej, starszy egzaminator, okularki 'ala lata '80 ;D . Sprzęganie ( najbardziej się tego bałem ) ale wykonane zaje**. Uradowany poszedłem i czekam aż egzaminator zajedzie na łuk, czekałem z dobre 10 minut bo w tym czasie łuk był zajęty przez kogoś kto zdawał D. Moja kolej. Wpadam, poprawiam fotel, lusterka itp. Na łuku robiłem aż trzy korekty kiedy zawsze szło jak po maśle, w końcu zrobiłem, zatrzymanie i prostopadłe przodem. Wjechałem elegancko, troszeczkę się wyłamałem żeby było łatwiej ale potem przyczepa mi uciekła i poprawka. Miałem problem z ponownym ustawieniem się na miejscu, w którym zaczyna się manewr parkowania. W końcu się udało, pot leci z wszystkich możliwych otworów, zapach też nie pomaga. Ponownie wjechałem ale teraz już było ok. Czas na wzniesienie. Bez problemów. Łącznie na placu spędziłem 37 minut! I potem krążenie po mieście, okolice Stoczni, Niebuszewo, Skolwin a nawet na Plac Grunwaldzki mnie zabrał na zawracanie, łącznie na mieście 1 godzina i 34 minuty ( myślę, że trzymał mnie tak długo ze względu na błędy na placu i wiek - 19 lat ). Dojechaliśmy do ośrodka, rozsprzęganie w czasie krótszym niż 3 minuty. Po czym miły, choć na zadowolonego z powodu mojej bezbłędności na mieście nie wyglądał Pan wręcza mi kartkę z potwierdzeniem pozytywnego egzaminu. Bez uścisku dłoni udałem się do domu dziękując z całym uszanowaniem miłemu Panu za dobrze wykonaną pracę ; )

Się rozpisałem jakbym referat pisał.
Pozdrawiam!

Autor:  sinus [ 31 sty 2012, 22:36 ]
Tytuł:  Re: WORD Szczecin

Bolec klinuje się podczas podczepiania i nie dochodzi do końca, jest spory problem by ruszyć w obydwie strony

Autor:  bareja92 [ 01 lut 2012, 0:17 ]
Tytuł:  Re: Wasze przeżycia po zdaniu prawa jazdy(zdaleś-aś pochwal się)

Munik1310 to trochę cię poniosło z tym czasem rozpinania :shock: no a pamiętasz może nazwiska egzaminatora. A mi na C+E pomógł kolega( a nie wiem czy się tu udziela) Cofając już na łuku kiwał mi głową czy mam daleko i jak byłem w polu to mi kiwną głową. Później Prostopadłe przodem i wzniesienie i miasto. Wszystko zajęło mi łącznie 1 godzinę 20 minut(zdane za 2 razem). W ogole za 1 razem cofnąłem w dyszel wskoczył do połowy więc zwolniłem hamulec postojowy rozsnułem lekko kliny i na stopie lekko uniosłem cofnąłem do tyłu leciutko do przodu i słyszę że coś w skoczyło wychodzę patrzę a zaczep całkowicie mi wypadł i się zamkną ale podniosłem na stopie otworzyłem zaczep i wskoczył odrazu.

Autor:  Muniek1310 [ 01 lut 2012, 19:55 ]
Tytuł:  Re: Wasze przeżycia po zdaniu prawa jazdy(zdaleś-aś pochwal się)

Nazwisko egzaminatora to Hoffmann. Mój kuzyn też z nim miał oba egzaminy, tzn. C i C+E i oba także za pierwszym.

Autor:  Pimq3k [ 03 lut 2012, 22:59 ]
Tytuł:  Re: Wasze przeżycia po zdaniu prawa jazdy(zdaleś-aś pochwal się)

Witam. Ja zdałem egzamin na kat. C w poniedziałek, 30 stycznia, KRAKÓW. Egzamin przeprowadzał Pan Szewczyk, którego nie będę mile wspominał, a który przyprawił mnie niemal o zawał. Plac bez problemu, wyjechałem z ośrodka na ulicę nowohucką w stronę Mostu Nowohuckiego i mijając ulicę ciepłowniczą egzaminator nakazał na następnych światłach jechać w prawo. Wiadomo już wtedy było, że wyjadę na okropnym wyjeździe z ulicy centralnej, który wszyscy zdający z Krakowie na pewno dobrze znają. Widziałem już w pewnym, że zahaczę o krawężnik z prawej strony, więc cofnąłem 20cm, wiedząc, że za mną nic nie stoi. Ustawa mówi jednak, że po prostu nie cofamy, więc egzaminator wpisał błąd, ale jakoś się z tego wszystkiego wybroniłem. Całego egzaminu nie będą opisywał, natomiast opiszę przedziwną sytuację, która miała miejsce przy wyjeździe z ul. Henryka Wieniawskiego w ul. Pilotów. Wyjeżdżałem w prawo. Egzaminator w połowie wyjazdu zahamował, następnie wypowiedział zaklęcie "egzamin przerwany. Interwencja poprzez hamowanie awaryjne". Co kolwiek to nie znaczyło, nie wiedziałem w ogóle o co Mu chodziło. W głowie miałem już termin kolejnego (3) egzaminu pewnie na kwiecień. Następnie zapytał delikatnie "nie zabraliśmy czasem tego sygnalizatora ze sobą?" Chodziło o to, iż wydawało mu się, że po prostu przejechałem sygnalizator świetlny :D Na co odpowiedziałem zdenerwowany do granic możliwości: "Nie wiem o co Panu chodzi. Będziemy blokować skrzyżowanie, czy może jednak jechać dalej?" Na co odpowiedział jedynie: "Przepraszam, proszę jechać". Moje zachowanie było jak najbardziej słuszne, ponieważ nawet nie musnąłem krawężnika, nie mówiąc już o sygnalizatorze :) Dalej było już tylko lepiej. Po powrocie na nowohucką egzaminator powiedział mi, jakie błędy zrobiłem, ale dodał, że ogólnie jest OK.
Dodam jeszcze, że zdałem za 2 razem. Pierwszy egzamin zakończyłem już na łuku :/
W razie potrzeby zainteresowanym z Krakowa mogę przedstawić całą trasę i opisać ją krok po kroku, a tu moja trasa egzaminacyjna:

http://img814.imageshack.us/img814/2102/trasac.jpg

Życzę, abyście nie mieli egzaminu z Panem Szewczykiem,
Pozdrawiam :)

Autor:  mk61 [ 04 lut 2012, 8:47 ]
Tytuł:  Re: WORD Szczecin

Dzięki, gdyby było to dość poważne, że mało kto by sobie z tym radził i byłaby to jedyna przyczyna oblania egzaminu, to nie bać się pisać odwołań od wyniku egzaminu, a ewentualnie w późniejszym czasie złożyć skargę do urzędu marszałkowskiego.

Autor:  black_time [ 08 lut 2012, 16:52 ]
Tytuł:  Re: Wasze przeżycia po zdaniu prawa jazdy(zdaleś-aś pochwal się)

Chwalę się i ja. Dziś zdałem egzamin na kat. C za pierwszym razem. Egzamin był w Łodzi, a jechałem Starmanem 12.185.

Wywołali mnie i egzaminator oświadczył,że komputer wylosował dla mnie sprawdzenie świateł pozycyjnych i stanu oleju, a z manewrów parkowanie skos i równoległe.

Na łuku jechałem na wyczucie i musiałem powtórzyć bo stanąłem za daleko podjeżdżając tyłem.

Po mieście najechałem raz na krawężnik a pod koniec przejechałem na dosyć późnym żółtym,ale jechałem z górki,do tego auto troche załadowane i nie było opcji,żebym stanął. Wcisnąłem lekko hamulec,ale czując co się dzieje dałem gazu i już miałem pełne gacie,że po egzaminie,jednak szczęście mi dopisało,a egzaminator tylko wspomniał na koniec o tym manewrze i kazał uważać przed sygnalizacją świetlną.

Autor:  grzegor9 [ 08 lut 2012, 20:39 ]
Tytuł:  Re: Wasze przeżycia po zdaniu prawa jazdy(zdaleś-aś pochwal się)

O to rzeczywiście szczęściarz. W białymstoku za to żółte by cie już uwalili.

Autor:  Muniek1310 [ 08 lut 2012, 23:07 ]
Tytuł:  Re: Wasze przeżycia po zdaniu prawa jazdy(zdaleś-aś pochwal się)

To zależy od egzaminatora i warunków pogodowych. Więc nigdy nic na pewniaka.

Autor:  Łukasz_W [ 11 lut 2012, 19:34 ]
Tytuł:  Re: Wasze przeżycia po zdaniu prawa jazdy(zdaleś-aś pochwal się)

Cytuj:
O to rzeczywiście szczęściarz. W białymstoku za to żółte by cie już uwalili.
Ja na egzaminie na ul. Pogodnej wpadłem na żółte i odruchowo depnąłem na chwilę po hamulcach i odpuściłem, ale przejechałem jeszcze na żółtym, egzaminator powiedział mi tylko,że to nie jest samochód osobowy i żeby jechać dalej. Na powrocie do WORD-u koło akedemików też złapało mnie żółte ale tam już było hamowanie, wszystkie notesty pospadały egzaminatorowi pod nogi.

Co do wrażeń, to egzamin był o 7:30 i było nas trzech. Pierwszy kursant wylosował, że na placu mamy robić wjazd tyłem do garażu i zawracanie na 3. Byłem ostatni to plac robiłem dopiero ok 8:40. Łuk poszedł szybko, potem wjazd tyłem i co tu dużo mówić zgubiłem się w lesie pachołków :mrgreen: Wjechałem prawie tyłem w parkowanie skośne ale po korekcie wyszło. Zawracanie na 3 to aż nosa przykleiłem do szyby bo egzaminator powiedział, że nawet nie mogę dotknąć kołem krawężnika. Potem miasto ok 10.
Wyjeżdżając z WORD-u egzaminator powiedział, że będzie dłuższa trasa z przerwą. Jechałem tą samą trasą którą zawsze wracam z Politechniki więc praktycznie na pamięć a do tego wjechałem prawie na swoje osiedle. Egzaminator kazał zjechać za linią ciągłą na lewą stronę i się zatrzymać.
I mówi:
Cytuj:
A teraz muszę iść do domu sprawdzić czy zakręciłem gaz

Po 5 minutach wrócił i do WORD-u i to by było na tyle.

Autor:  bareja92 [ 13 lut 2012, 21:58 ]
Tytuł:  Re: Wasze przeżycia po zdaniu prawa jazdy(zdaleś-aś pochwal się)

Łukasz_W to egzaminator cię wprowadził w błąd bo możesz kołami się oprzeć o belkę.

Autor:  Misztal [ 14 lut 2012, 1:11 ]
Tytuł:  Re: Wasze przeżycia po zdaniu prawa jazdy(zdaleś-aś pochwal się)

Łukasz_W niezłą fazę miałeś w naszym WORD. Nie spodziewałem się że mogą być takie numery :D :D

Autor:  Łukasz_W [ 14 lut 2012, 9:38 ]
Tytuł:  Re: Wasze przeżycia po zdaniu prawa jazdy(zdaleś-aś pochwal się)

Cytuj:
Łukasz_W to egzaminator cię wprowadził w błąd bo możesz kołami się oprzeć o belkę.
Jeszcze przed egzaminem wyjaśnił nam co mamy robić, że zawracanie jest po drugiej stronie placu i powiedział, że nie możemy najechać na belkę, to pierwszy zdający (który odpadł na placu) spytał czy można dotknąć do belki.

Egzaminator powiedział: Jeśli dla Pana dotknięcie a najechanie to nie to samo to współczuję.
Cytuj:
Łukasz_W niezłą fazę miałeś w naszym WORD. Nie spodziewałem się że mogą być takie numery
Zobaczymy jak będzie przy C+E, chętnie pojadę zakręcić gaz :mrgreen:

Autor:  Muniek1310 [ 14 lut 2012, 19:23 ]
Tytuł:  Re: Wasze przeżycia po zdaniu prawa jazdy(zdaleś-aś pochwal się)

Fakt, zostałeś wprowadzony w błąd, gdzieś to nawet jest zapisane, że wolno dotknąć belki (krawężnika). A jak dla niego dotknięcie i najechanie to to samo to zaczynam powątpiewać, że ma on wyższe wykształcenie. Swoją drogą, czekam aż opiszesz swój egzamin na C+E... Tam to dopiero cuda się dzieją... :D

Autor:  Pimq3k [ 14 lut 2012, 20:15 ]
Tytuł:  Re: Wasze przeżycia po zdaniu prawa jazdy(zdaleś-aś pochwal się)

Cytuj:
Jeszcze przed egzaminem wyjaśnił nam co mamy robić, że zawracanie jest po drugiej stronie placu i powiedział, że nie możemy najechać na belkę, to pierwszy zdający (który odpadł na placu) spytał czy można dotknąć do belki.

Egzaminator powiedział: Jeśli dla Pana dotknięcie a najechanie to nie to samo to współczuję.
Ewidentnie zostałeś wprowadzony w błąd, ale dziwię się, że nie wszyscy podchodzący do egzaminu o takich rzeczach nie wiedzą. Ja wypytywałem swojego instruktora dosłownie o wszystko, dodatkowo w internecie szukałem jakichś spornych kwestii i tu na prawdę można wiele ciekawych rzeczy znaleźć, co w Twoim przypadku mogło Ci pomóc zdać egzamin. Egzaminator wprowadził Cię w błąd mówiąc, iż nie możesz nawet dotknąć krawężnika kołem podczas zawracania.
Z oficjalnej strony WORD Tarnów:
Cytuj:
Zawracanie

Kryteria:
1. właściwe sygnalizowanie zamiaru zmiany kierunku jazdy

2. sposób zawracania: a). nie więcej niż 3 zmiany kierunku jazdy,
b). nienajeżdżanie na krawężniki (dopuszcza się dotknięcie i dojechanie do krawężnika)
Tak więc można dotknąć krawężnik (oprzeć się kołem o niego), ale nie wjechać na niego. Taką różnicę egzaminator, człowiek z wyższym wykształceniem powinien widzieć.
Cytuj:
Swoją drogą, czekam aż opiszesz swój egzamin na C+E... Tam to dopiero cuda się dzieją... :D
Też czekam. Planuję zrobić C+E jeszcze na starych zasadach, może w wakacje, a jakoś mało jest tutaj postów o tej kategorii, większość pisze o kat. C

Autor:  Muniek1310 [ 14 lut 2012, 20:42 ]
Tytuł:  Re: Wasze przeżycia po zdaniu prawa jazdy(zdaleś-aś pochwal się)

To mów czego chcesz się dowiedzieć a na pewno koledzy po fachu pomogą...

Ignorantia iuris nocet panowie... ; )

Autor:  katerpi [ 17 lut 2012, 10:54 ]
Tytuł:  Re: Wasze przeżycia po zdaniu prawa jazdy(zdaleś-aś pochwal się)

16.02.2012 godz 16.00 WORD Rzeszów
praktyka CE

Tydzień wcześniej miałem pierwszy egzamin na CE. Było czterech chłopa. Spinanie i rozpinanie grupówka. Każdy po trochu i wyszło tak, że zestaw został rozpięty i spięty po razie. Potem łuk bezbłędnie, skośny bezbłędnie, na prostopadłym tyłem poległem i stałem się biedniejszy o 200zł. Nie będę się dalej rozpisywał o tym egzaminie bo nie ma o czym :wink:

Przejdźmy do dnia wczorajszego. Przyszedłem do ośrodka pół godziny za wcześnie i nie poszedłem na poczekalnię tylko na plac bo nie mógłbym się skupić słuchając narzekań zdających na "B". Deptałem piękną ścieżkę i między czasie przyszedł facet, który stwierdził, że będziemy zdawać razem. Gadka szmatka, wybiła 16, a egzaminatora nie nie widać. Po chwili dochodzi trzeci chłopaczek. Jest 16.20 i dopiero wtedy egzaminator przez megafon prosi o podejście do mańka.

Na początek dowodziki,PJ i podpisiki. Zostaje sam, dwóch panów zostaje wyproszonych. Egzaminator mówi, że robimy rozpinanie, potem przyjdzie kolejny pan zrobi spinanie i rozpinanie, itd., a na końcu ja mam spiąć zestaw. Między czasie skojarzyło mi się, że nie losowaliśmy zestawów manewrów. Pytam gościa czy będziemy losować, a on na to:"Spokojnie, wylosujemy :mrgreen: "

To jedziemy z koksem. Kliny, decha pod podpory, elektryka, pneumatyka, podpory, zabezpieczenie (darłem dwiema rękami), opuszczenie na poduchach i odjazd. Dostałem takiej werwy, że smignąłem wszystko w 3 minuty :lol: Potem goście trenowali spinanie i rozpinanie, a ja się przyglądałem za siatką. No i znowu moja kolej, mam spiąć zestaw. Podjeżdżam elegancko z kieruneczkiem, wysiadam z auta i patrze czy siodło się zmieści. No niestety jest na styk. Pilot w łapę i chcę opuścić auto. Zonk, konia nie da się opuścić bo już leży na poduszkach :shock: Szybka decyzja co robić: iść podnieść na podporach czy jechać na żywca. Wybrałem drugą opcję. Egzaminator nie patrzył więc przeszło bezboleśnie. Przy podjeździe otworzyłam sobie szybkę co by usłyszeć czy przy cofaniu zabezpieczenie sworznia dobrze zaskoczyło. Potem zgaszenie auta, zerknięcie czy zabezpieczenie zaskoczyło, elektryka (zapomnialem o przewodzie ABS, a egzaminator do mnie: "ABS-u nie będzie pan używał?" ), pneumatyka, podpory, wywalenie klinów i deski, sprawdzenie świateł i na koniec wypoziomowanie zestawu. Potem egzaminator zarządził pół godziny przerwy :roll:

Mija pół godziny i przychodzi egzaminator. Rzuca do nas: "Panowie trzeba wylosować zestaw manewrów. Nie mam karteczek więc pobawimy się monetą". Patrząc na mnie: "Ma pan monetę to niech pan losuje. Który zestaw to orzeł, który reszka?". Powiedziałem, że orzełek to prostopadły przodem i góreczka. Rzucam monetą i wypada reszka....Egzaminator: "Czyli jeździmy prostopadły przodem?". Popatrzyliśmy się na siebie, zagryźliśmy języki żeby nie parsknąć śmiechem i gromko odpowiedzieliśmy: "Tak panie egzaminatorze". Czasem szczęściu trzeba pomóc :mrgreen:

Ponownie zostałem na placu boju. Łuk idealnie z dwoma korektami, prostopadły idealnie. Potem poszedł facet i poległ na łuku. Na koniec chłopaczek. Jakoś to zmęczył i zaliczył te dwa manewry. Znowu 15 minutowa przerwa. Po przerwie wziął nas dwóch i kazał mi podjechać pod góreczkę, a następnie drugiemu chłopaczkowi. Potem chłopaczek został w kabinie i pojechał na miasto, a mi kazał iść na poczekalnię.

Po 45 minutach wrócili z miasta, chłopaczek zaliczył, a mi kazał kawałek podjechać i znowu walnął sobie 20 minut przerwy. Po 20 minutach wrócił i zaczynamy jazdę po mieście.W prawo z ośrodka w kierunku Warszawy. Cały czas jechałem równe 50km/h choć można w niektórych miejscach sunąć 70 km/h. Nic nie mówił. Potem kierunek Jasionka i pierwszy problem. Trzeba było skręcić w prawo, a było wąsko. Na przeciwnym pasie stała osobówka i wcześniej widziałem, że duży podjeżdża w kierunku osobówki. Jednak kierowca dużego okazał się na tyle mądry/kumaty, że zrobił odstęp z 20m tak że spokojnie śmignąłem sobie kawałkiem jego pasa i koło naczepy nie zaczepiło krawężnika. Potem dłuuuuga droga przez las i zadupie. Następnie dostałem polecenie by w Jasionce skręcić w kierunku Rzeszowa. W Trzebownisko przysnęło się egzaminatorowi :mrgreen: Był znak na Zaczernie. Mówi do mnie w prawo! No to ja redukcja, hamulec, kierunek, a on na to: "To nie tutaj, jedź dalej Prosto" :lol: Potem Lubelską i w prawo na WORD. Dojeżdżamy do WORD i niby szlaban jest podniesiony. Egzaminator każe mi jechać. Nagle na wysokości kabiny szlaban się zamyka. Ja po heblach, a ramię szlabanu j.b w lusterka tak, że się ramię złożyło :shock: Egzaminator nic, nawet słowa nie powiedział. Kazał skręcić w lewo i na placu ustawić auto na łuku. Potem tekścior: "Teraz pan pocwiczy sobie rozpinanie zestawu". Siedział sobie w aucie, a ja rozpinałem tego rzęcha. Następnie podjazd pod płot, suche "pozytywnie" i jeszcze bardziej suche "do widzenia".

Trasę miałem identyczną jak na kat. "C". Tak wyglądała:
Obrazek

Wynik pozytywny :] Życzę innym tyle samo szczęścia.

Autor:  stasek [ 17 lut 2012, 11:35 ]
Tytuł:  Re: Wasze przeżycia po zdaniu prawa jazdy(zdaleś-aś pochwal się)

Mnie się wczoraj udało zdać za drugim podejściem na Kat. C.
Egzaminator ciągle się darł, bo uważał, że to mi pomoże :x
Po 35 minutach mi powiedział, że nie zdałem, no to już wkurzony wracam do ośrodka, a on mi daje do podpisania kartkę z pozytywnym wynikiem egzaminu.
A najlepsze jest to, że ze względu na warunki jeździliśmy tak, żeby sobie poradzić, a nie do końca przepisowo, bo to nie ma sensu przy takich warunkach drogowych.

Autor:  Nietoperek [ 18 lut 2012, 2:50 ]
Tytuł:  Re: Wasze przeżycia po zdaniu prawa jazdy(zdaleś-aś pochwal się)

No cóż, ja co prawda nie zdałem ( albo jak kto woli, zdałem, ale tylko teoretyczny), ale i tak jest to moim zdaniem dość ciekawa historia. Ale ad rem...
Miejsce akcji: WORD Słupsk
Czas: 11:15
Na miejscu byłem już 30 minut przed wyznaczoną godziną, rzut okiem na tablice informacyjne, odnajduję moje nazwisko, OK, jak na razie wszystko zgodnie z planem. W międzyczasie poznaję jeszcze 2 facetów chcących zdać egzamin na C. Rozwiewanie ostatnich wątpliwości, żarty na rozluźnienie sytuacji, w końcu wchodzimy do salki z komputerami. Prowadzący egzamin mówi swoje, ja czekam na rozpoczęcie egzaminu. 18 pytań, na 3 do końca nie byłem pewien odpowiedzi, no ale udało się, jeden błąd. Kolega pod drugą ścianą zrobił 11 błędów... niezły jegomość. We dwójkę podchodzimy do prowadzącego, ja losuję zestaw manewrów: wzniesienie i prostopadłe przodem. Patrzę na tego drugiego, on patrzy na mnie, żeby nie uszy to byśmy mieli uśmiechy dookoła głów :)
Wychodzimy na plac, ja pierwszy podchodzę do wysłużonego MANa 12.240, zapoznaję się z zadaniami wylosowanymi przez komputer, uśmiech nie schodzi mi z twarzy: awaryjne i płyn chłodzący :D Wsiadam, chcę ruszać, pierwszy zgrzyt - bez pasów chce pan jechać? No żesz w tę i nazad, faktycznie, nie zapięłem pasów... Manewry bezproblemowo, ok, to jedziemy w miasto. Wszystko ładnie, pięknie i cacy, tylko że gościu chce mnie wybitnie uwalić - jak nie wychodzi mi zawracanie koło cmentarza w Słupsku, każe mi na rondzie zawrócić i jeszcze raz. No tak, tam zawracanie się robi z lewego, nie prawego pasa, na szczęście za drugim razem, zupełnie przez przypadek robię ten manewr z właściwego pasa ( tu słowo wyjaśnienia, trzeba uwierzyć na słowo że tam są 2 pasy ruchu w każdą stronę, bo oznakowanie poziome na jezdni tego nie odzwierciedla). Poza tym pakowanie mnie w ciasne uliczki i skrzyżowania, cały czas patrzy w lusterka, czy aby nie najechałem na krawężnik... No ale nic, jedziemy dalej. Po drodze robię kolejny błąd - manewr omijania autobusu na przystanku zaczynam na przejściu dla pieszych jakieś 20 metrów od tego autobusu. Kij z tym, że 10 metrów od pasów nikogo nie ma, że dwa pasy ruchu w każdą stronę, to jest egzamin ku*wa, nie życie codzienne. Innych zastrzeżen gościu nie ma, bo i nie ma do czego: mieszanie biegów ok, zwracanie uwagi na sytuację na drodze ok, awaryjne hamowanie ok, kierunkowskazy włączane w odpowiednim momencie ok, setki innych rzeczy ok. Zjeżdżamy już do WORDu, 75 minuta egzaminu, ostatnie skrzyżowanie przed ośrodkiem, dość ciekawe, jako że uliczką, w którą mam skręcić, jest pod dość ostrym kątem do tej, po której wtedy jechałem. No i tu przedobrzyłem, bo nie chciałem najechać na podwójną ciągłą, co byłoby równoznaczne z wybuleniem 160 zł na kolejny egzamin. Zamiast tego za szeroko wszedłem w zakręt, w efekcie czego musiałem się zatrzymać, cofnąć metr, wprowadzić koretkę toru jazdy ( Co pan *** *** ** * *** robi, proszę się zatrzymać, koniec egzaminu, pan * *** ** * *** **** spowodował * ** zagrożenie w ruchu drogowym - gwiazdkami pozwoliłem sobie oznaczyć tzw dynamizatory mowy polskiej, użyte przez egzaminatora) No to staję: 100 metrów od miejsca, gdzie przed wysiadką z ciężarówki bym usłyszał "zdał pan", ale za to kilka metrów od tego skrzyżowania, jegomość każąc mi tam stanąć chyba sam spowodował jeszcze większe zagrożenie w ruchu, kreśli coś tam po mojej karcie egzaminacyjnej. Nawet nie każe mi wysiadać, tylko dojechać już na ten plac, tam omawia cały egzamin szpetnie mi przygadując, ja ostatkiem sił się powstrzymuję od urwania mu głowy na wysokości najmniej szlachetnej części pleców. W końcu biorę od niego tę kartę i wysiadam z kabiny, mroźne powietrze szybko mnie otrzeźwia...

No cóż, następne podejście 27 lutego, zapowiada się ciekawie :D

Autor:  drajwer20 [ 18 lut 2012, 3:33 ]
Tytuł:  Re: Wasze przeżycia po zdaniu prawa jazdy(zdaleś-aś pochwal się)

Cytuj:
No cóż, ja co prawda nie zdałem ( albo jak kto woli, zdałem, ale tylko teoretyczny), ale i tak jest to moim zdaniem dość ciekawa historia. Ale ad rem...
Miejsce akcji: WORD Słupsk
Czas: 11:15
Na miejscu byłem już 30 minut przed wyznaczoną godziną, rzut okiem na tablice informacyjne, odnajduję moje nazwisko, OK, jak na razie wszystko zgodnie z planem. W międzyczasie poznaję jeszcze 2 facetów chcących zdać egzamin na C. Rozwiewanie ostatnich wątpliwości, żarty na rozluźnienie sytuacji, w końcu wchodzimy do salki z komputerami. Prowadzący egzamin mówi swoje, ja czekam na rozpoczęcie egzaminu. 18 pytań, na 3 do końca nie byłem pewien odpowiedzi, no ale udało się, jeden błąd. Kolega pod drugą ścianą zrobił 11 błędów... niezły jegomość. We dwójkę podchodzimy do prowadzącego, ja losuję zestaw manewrów: wzniesienie i prostopadłe przodem. Patrzę na tego drugiego, on patrzy na mnie, żeby nie uszy to byśmy mieli uśmiechy dookoła głów :)
Wychodzimy na plac, ja pierwszy podchodzę do wysłużonego MANa 12.240, zapoznaję się z zadaniami wylosowanymi przez komputer, uśmiech nie schodzi mi z twarzy: awaryjne i płyn chłodzący :D Wsiadam, chcę ruszać, pierwszy zgrzyt - bez pasów chce pan jechać? No żesz w tę i nazad, faktycznie, nie zapięłem pasów... Manewry bezproblemowo, ok, to jedziemy w miasto. Wszystko ładnie, pięknie i cacy, tylko że gościu chce mnie wybitnie uwalić - jak nie wychodzi mi zawracanie koło cmentarza w Słupsku, każe mi na rondzie zawrócić i jeszcze raz. No tak, tam zawracanie się robi z lewego, nie prawego pasa, na szczęście za drugim razem, zupełnie przez przypadek robię ten manewr z właściwego pasa ( tu słowo wyjaśnienia, trzeba uwierzyć na słowo że tam są 2 pasy ruchu w każdą stronę, bo oznakowanie poziome na jezdni tego nie odzwierciedla). Poza tym pakowanie mnie w ciasne uliczki i skrzyżowania, cały czas patrzy w lusterka, czy aby nie najechałem na krawężnik... No ale nic, jedziemy dalej. Po drodze robię kolejny błąd - manewr omijania autobusu na przystanku zaczynam na przejściu dla pieszych jakieś 20 metrów od tego autobusu. Kij z tym, że 10 metrów od pasów nikogo nie ma, że dwa pasy ruchu w każdą stronę, to jest egzamin ku*wa, nie życie codzienne. Innych zastrzeżen gościu nie ma, bo i nie ma do czego: mieszanie biegów ok, zwracanie uwagi na sytuację na drodze ok, awaryjne hamowanie ok, kierunkowskazy włączane w odpowiednim momencie ok, setki innych rzeczy ok. Zjeżdżamy już do WORDu, 75 minuta egzaminu, ostatnie skrzyżowanie przed ośrodkiem, dość ciekawe, jako że uliczką, w którą mam skręcić, jest pod dość ostrym kątem do tej, po której wtedy jechałem. No i tu przedobrzyłem, bo nie chciałem najechać na podwójną ciągłą, co byłoby równoznaczne z wybuleniem 160 zł na kolejny egzamin. Zamiast tego za szeroko wszedłem w zakręt, w efekcie czego musiałem się zatrzymać, cofnąć metr, wprowadzić koretkę toru jazdy ( Co pan *** *** ** * *** robi, proszę się zatrzymać, koniec egzaminu, pan * *** ** * *** **** spowodował * ** zagrożenie w ruchu drogowym - gwiazdkami pozwoliłem sobie oznaczyć tzw dynamizatory mowy polskiej, użyte przez egzaminatora) No to staję: 100 metrów od miejsca, gdzie przed wysiadką z ciężarówki bym usłyszał "zdał pan", ale za to kilka metrów od tego skrzyżowania, jegomość każąc mi tam stanąć chyba sam spowodował jeszcze większe zagrożenie w ruchu, kreśli coś tam po mojej karcie egzaminacyjnej. Nawet nie każe mi wysiadać, tylko dojechać już na ten plac, tam omawia cały egzamin szpetnie mi przygadując, ja ostatkiem sił się powstrzymuję od urwania mu głowy na wysokości najmniej szlachetnej części pleców. W końcu biorę od niego tę kartę i wysiadam z kabiny, mroźne powietrze szybko mnie otrzeźwia...

No cóż, następne podejście 27 lutego, zapowiada się ciekawie :D
Ciekawa historia, choć na odlewniczej w Warszawie już w połowie Twojej jazdy zostałbyś oblany. Tutaj nie przejdzie żaden najmniejszy błąd hehe. Dzisiaj miałeś egzamin a za 9 dni masz następny ? mega szybko. Ja czekam 21 dni

Strona 32 z 44 Strefa czasowa UTC+02:00
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Limited
https://www.phpbb.com/