Cytuj:
No to nie wiem, moja była jakaś nienormalna (SGGW), bo zaczynali w piątki chyba o 16
Nie mówię, że wszędzie tak jest, ale taka opcja też się może trafić.
Zanim napiszę, to co napisać zamierzam, trzeba przyznać prawdę Cyrylowi, jak się człowiekowi nie chce, albo szkoda mu pieniędzy, to znajdzie się sto wymówek.
Fakt jest jednak faktem, że na wielu uczelniach jest właśnie taki plan, zaczynający się w piątek o 16.
Ja się pytam dla kogo są te studia? Chyba tylko dla dzieci z bogatych domów, które jak tylko przebimbają cały dzień, to akurat na 16 zdążą i to pod warunkiem jak nie dojeżdżają.
Ja po raz kolejny w tym roku zamierzałem wrócić na studia, ale poza sprawą zawrotnych opłat, również na państwowych uczelniach (
temat rzeka, dla mnie skandal, że ludzie, którzy chcą, bądź nawet muszą pracować żeby przeżyć, mają płacić za studia, bo co, są gorsi?) problemem jest właśnie wczesna godzina rozpoczęcia zajęć w piątki.
Najśmieszniejsze jest, że dotyczy to często uczelni w małych miejscowościach, na których 80% studentów z różnych względów dojeżdża z daleka (paredziesiąt km i więcej), nawet z miast, gdzie są uczelnie, ale na przykład nie ma interesującego nas kierunku.
Co do samej pracy połączonej z nauką, prawdą jest to, co już padło wcześniej, jak się "za wcześnie" poczuje własnoręcznie zarobiony pieniądz, to cięzko potem z niego zrezygnować. Ja pracowałem po 13-14 godzin dziennie w weekendy, chodząc jeszcze do technikum (choć nie przez całe 4 lata) i po ukończeniu szkoły nic mi się tak nie marzyło jak praca od poniedziałku do piątku z wolnymi weekendami, bez konieczności godzenia pracy z nauką.
Rok przerwy w takiej sytuacji jeszcze bardziej oddala od studiowania.
No i kwestia pieniędzy. Gdy człowiek jest przyzwyczajony, że w dużej części finansuje się sam (przynajmniej samochód i rozrywki), to ciężko jest z dnia na dzień zacisnąć pasa, szczególnie studiując poza miejscem zamieszkania i całkowicie powrócić na utrzymanie rodziców.