wagaciezka.com - Forum transportu drogowego http://fox.wagaciezka.com/ |
|
Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. http://fox.wagaciezka.com/viewtopic.php?t=36027 |
Strona 1 z 3 |
Autor: | janko78 [ 19 cze 2012, 2:15 ] |
Tytuł: | Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
Witam! Mam kilka pytań dla kierowców PKSu starszej daty (ale nie tylko)! Szukam informacji na temat codziennego życia kierowców PKSu w latach PRLu. Dokładnie interesuje mnie codzienność w oddziałach towarowych PKSu. 1.Jak wyglądała komunikacja między dyspozytorem i kierowcą w trasie? 2.Czy ciężarówki były wyposażone w krótkofalówki? 3.Czy miejsca załadunku i rozładunku były zawsze znane kierowcy znane już od rozpoczęcia trasy? 4.Czy trasy mogły trwać kilka dni w jednym kwałku? 5.Czy przygraniczne oddziały towarowe PKSu wykonwały czasami kursy zagranice np. Polska-Czechy, Czechy-Polska? Z góry dziękuję za odpowiedz! Janusz |
Autor: | Cyryl [ 19 cze 2012, 9:32 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
jak i w PKS tak i w innych firmach nie było żadnego kontaktu. potrzebowałeś się skontaktować, to albo z firmy gdzie robiłeś za- lub rozładunek, albo budka telefoniczna. jeszcze w połowie lat '90-tych kierowca jechał do Niemiec mając tylko atlas tego kraju, stawał na wjeździe do miasta, tam na parkingach są plany miasta, odrysowywał którędy ma jechać i jechał. po rozładunku do budki telefonicznej i kartą za 25 DEM (niemieckich marek) dzwonił do firmy: rozładowałem co dalej. krótkofalówki, radia przenośne oprócz pogotowia miały tylko służby mundurowe. były trasy kółka, a były trasy tylko z rozładunkiem. w takim wypadku kierowca wracając musiał wstępować po drodze do PSK (państwowa spedycja krajowa) i albo dostawał ładunki powrotne, albo pieczątkę "brak ładunku". wracając z Poznania do Wrocławia trzeba bylo mieć w razie jazdy na pusto co najmniej dwie pieczątki. jazda na pusto bez pieczątek PSK była karana przez MO (milicję obywatelską) i PIGS (państwowa inspekcja gospodarki samochodowej). więc jak nie chciałeś ładunku powrotnego jechałes na PSK w Poznaniu i kłamałeś, że masz jeszcze jedną paletę do Kościana i się spieszysz prosząc o pieczątkę, najczęściej dostawałeś. jeżeli zajechałeś bo Leszna mogłeś dostać ładunek, więc jechałeś do takiej miejscowości Korzeńsko gdzie na stacji PKP w jednym pokoju siedziała baba dłubiąc w nosie nigdy nie mająca ładunków i miałeś druga pieczątkę. ładunek powrotny z PSK był utrapieniem, bo dostawałeś 3-4 rzeczy, więc 3-4 załadunki, a firmy oprócz wielkich zakładów pracowały tylko do 15:00, więc sam załadunek mógł trwać 2 dni, no i to samo z rozładunkami. więc powrotów z PSK unikało się jak ognia. trasy wyglądały inaczej. według przepisów można było pracować dziennie 14h (10h odpoczynku dobowego) z czego jedna godzina to OC (obsługa codzienna) druga to posiłek, więc jazdy 12h. ale średnia prędkość techniczna była dla samochodu solo 45km/h, samochodu z przyczepą/naczepą 40km/h. jeżeli więc jechałeś z Wrocławia do Władysławowa miałeś 500km. tolerancja była 10% więc cała trasa to 1100km. sama jazda to 28h. do tego za- i rozładunek mogłeś rozpisać po 5h więc miałeś razem 20h. w sumie 48h więc wychodziło Ci 4 dni. wyjeżdżałeś w poniedziałek nad ranem tak żeby rozładować się z zaladować w tym samym dniu. a powinno zabrać Ci do czwartku. i albo wracałeś i byłeś we Wrocławiu we wtorek nad ranem i stałeś do czwartku pod domem zjeżdżając w czwartek na fajrant na bazę, albo rozpisywałeś piątek jakąś awarię i siedziałeś na plaży prawie tydzień jak było lato i ładna pogoda. transport międzynarodowy był zarezerwowany dla miedzynarodowego PEKAES, tylko one miały koncesję na transport międzynarodowy oraz zezwolenia wymagane przy każdym wjeździe do obcego państwa. nie mówiąc o tym, że delegacja nawet do Czechosłowacji była rozliczana w dolarach, a to wymagało aby firma miała specjalne konto dewizowe. |
Autor: | SIOJU [ 19 cze 2012, 11:37 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
Mój brat się załapał na 2 lata pracy w PKS towarowym, zanim go rozwiązali. Uwielbiał łądunki nad morze. Wyjeźdżał w poniedziałek w środę był pod domem i stał do piątku. Na kilometrach mu nie zależało, bo zarobił na łepkach (obecnie autostopowicze) do Jelcza spokojnie 4 zabierał na raz więc kasy nie brakowało. W PSK nawet jak się trafił służbista, to były sposoby na załatwienie pieczątki. PSK to generalnie z racji rodzaju pracy w większości alkoholicy byli. |
Autor: | janko78 [ 20 cze 2012, 3:40 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
Bardzo dziekuję za wszystkie cenne informacje!!! Mam kilka nowych pytań. 1.Jak wyglądało z tankowaniem w trasie? Tankowano tylko na bazach PKSu lub też na stacjach CPN? Płacono gotówką lub talonami, bonami itd.? 2.Jak kontrolowano, czy kierowa przestrzega czas pracy? Tachografy analogowe chyba nie były wtedy montowane w ciężarówkach PKSu? 3.Czym zabezpieczano ładunek perzed wyjazdem w trasę np. pasy, maty przeciwpoślizgowe itd.? Z góry dziękuję za odpowiedz! Pozdrawiam Janusz |
Autor: | Cyryl [ 20 cze 2012, 6:28 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
człowiek tak żyje jak pozwalają mu warunki. w książce "5 lat kacetu" Stanisław Grzesiuk opisuje życie w obozach II wojny, jedzienie się kradło, zdobywało na wszelkie możliwe sposoby. tak samo w czasach PRL-u nie było innych możliwości, w sklepach miałeś tylko ocet i musztardę. więc kierowca woził pod siedzeniem flaszę wódki, parę win i na zakładach wymieniał, np. w Olkuszu na garnki i nie brało sie tylko dla siebie, ale ile dało się. bo garnki mogłeś gdzie indziej wymienić na ręczniki lub coś innego. nie pochwalam takiego życia, ale wypowiedź kolegi Futerko jest mocno krzywdząca dla ludzi żyjących w tamtych czasach. większość z nich musiała jeszcze utrzymać rodzinę. co byś zrobił kolego Bartłomieju mając w domu trójkę dzieci, mogąc zakombinować jakieś słodycze lepsze jedzenie przed świętami, czy dałbyś im w prezencie przydziałowy na kartki wyrób czekoladopodobny w sumie nie wiadomo co, z wyglądu przypominające czekoladę, ale o samku niespotykanym w przyrodzie. na Wigilię i przez całe święta podałbyś kaszankę i jakąś chabaninę, bo przysługiwało Ci na osobę 2,5kg mięsa i wędlin na miesiąc? skąd wziął byś majtki dla syna? czy powiesiłbyś w kibelku gazety, czy zakombinował papier toaletowy? dzisiaj z perspektywy czasu wygląda to trochę śmiesznie, ale ludzim do śmiechu nie było, a to właśnie ludzie wychowani w takich warunkach nie bacząc na konsekwencje przeciwstawili się temu systemowi, żeby młodsi, między innymi Ty żyli w lepszych warunkach. natomiast co do tankowań. firmy takie jak PKS, STW (spółdzielnia transportu wiejskiego), PTHW, spółdzielnie transportowe były zrzeszone i tankowało się w sistrzanych firmach. w Żukach stosowano podwójne zbiorniki, czyli 2 x 55l. awaryjnie kierowca miał talony na paliwo, ale nawet z talonami trzeba było stać często nawet 10-12h. czas pracy kontrolowano na podstawie kart drogowych, dlatego jechało się inaczej i pisało się inaczej. natomiast w nowszych Jelczach, gdzieś od końca lat '70-tych montowane były tachografy firmy Mera-Poltik. stosowało się tam takie przecięte tarczki tacho, które same zmieniały się. w poniedziałek wsadzało się 7 tarczek i do następnego poniedziałku był spokój. wielu ludziom wydaje się, że była wolna amerykanka, jednak była Państwowa Inspekcja Gospodarki Samochodwej i milicja kontrolująca kierowców. samochód państwowy (prywatnych prawie nie było) musiał być opisany z boku na drzwiach z jakiej firmy i to było gwaracją kontroli. w dni po popularnych imieninach do baz transportowych rano przyjeżdżało parę radiowozów milicyjnych blokowali wyjazd i sprawdzali każdego wyjeżdżającego. potem wchodzili na zakłąd i sprawdzali tych co stali na warsztacie, zgłosili awarię lub czekali na robotę. w tamtych czasach nie było żadnego zabezpieczania ładunków. w przewozie ładównków ponadnormatywnych to tak, ale powszechnie nie stosowano żadnych zabezpieczeń. nie było to potrzebne. przykładowo pralka kosztowała 2000zł, ale żeby ją kupić oprócz pieniędzy musiałeś mieć talon i jeżeli ktoś ją kupił, a później sprzedawał na wolnym rynku jej wartość wzrastała do 10 000zł. więc jeżeli wiozłeś pralki i jedna spadła i uszkodziła się, to wystawiano ją na sprzedaż. uszkodzona była więcej warta niż nowa. kiedyś woziłem nowe samochody z bocznicy na ul Robotniczej z wagonów we Wrocławiu do Polmozbytu na dzisiejszą Karkonowską. duży Fiat (125p) kosztował nowy 180 000zł, jednak gdy uszkodziło się go, wystawiano samochód na wolną sprzedaż i szedł za 300-400 tyś zł w zależności od uszkodzenia. po prostu było zupełnie inaczej, inna rzeczywistość, jak na innej planecie. to po prostu trzeba było przeżyć, aby wiedzieć jak było. jeżeli dzisiaj wypowiada się na ten temat kolega w rodzaju BF, to śmiech mnie bierze jak wyobrażam sobie co on by zrobił żyjąc w komunie. |
Autor: | Bartlomiej Futerko [ 20 cze 2012, 8:18 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
Alez oczywiscie kolego Cyryl - krasc trzeba bylo i trzeba nadal. Absolutnie trzeba krasc - dlatego mielismy Euro wlasnie, wspaniala impreze sportowa rzy ktorej wielu sie nachapalo - ale to jest w Polsce konieczne. Inaczej synki nasze nie beda mialy majtek. A tak powaznie, to ani moi rodzice w komunie nie kradli ani ja nie kradne i jakos zyjemy wszyscy, bajki o occie w sklepach przez 45 lat to mozesz swoim dzieciom opowiadac. Umowmy sie, ze kradnie tylko zlodziej, OK Cyryl? Zgodzisz sie ze mna? Pewnie nie, bo to Polska wlasnie jest - kraj pelen uczciwych zlodziei hahahahah |
Autor: | Cyryl [ 20 cze 2012, 9:10 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
rozkwit giergowszczyzny (względnego dobrobytu, jak na komunę) przypadł na moje lata szkół i studiów, kiedy to niczym się nie martwiłem od tego byli rodzice, jednak gdy sam ożeniłem się, gdy zakładałem własny dom, gdy musiałem sam o wysztstko zadbać nadeszły czasy lat '80-tych. a wtedy nie było niczego i to moje dziecko akurat pamięta, nie muszę opowiadać. nie pochwalam tego co wtedy robiłem, z miłą chęcią w tym czasie chciałbym mieszkać w USA, Kanadzie, Szwajcarii czy w dzisiejszej Polsce, zarabiać, mieć wszystko w sklepach i móc być uczciwym, ale było inaczej. jednak pewne rzeczy z jakich nie jestem dumny musiałem zrobić, aby utrzymać i zaopatrzeć rodzinę. ale nie będę się dzisiaj wypierał, że byłem uczciwy jak Matka Teresa z Kalkuty. żeby mieć na ślub sprzedałem dwie obrączki przemycone z ZSRR. z trzeciej zrobiłem nasze. ale żeby zarobić na pierwsze wynajęte mieszkanie jeździłem do byłej Jugosławii czy Bługarii, aby tam sprzedawać (pomadki do ust, kołdry, numeratory, krawaty, wszystko co się dało), za to kupować walutę, przemycać ją (a to było wtedy przestępstwo) i mieć czym zapłacić czynsz. chociaż zamiast sterczeć na bazarach wolałbym leżeć na palży. żeby zarobić na meble, które kupiłem po znajomości pracowałem w Austrii, a kasę przywiozłem w skarpetce. w strefie wolnocłowej na Znojmo kupowało się co się dało, aby u nas wymienić na inne towary. też wolałby jechać do Austrii żeby zwiedzać zabytki lub podziwiać krajobrazy. aby wyjechać trzeba było kupić za 50DEM zaproszenie od osoby handlującej tymi zaproszeniami. też przestępstwo. żeby kupić pralkę (na talon jako bezpartyjny i nie członek rządowych zwiazków zawodowych nie miałem szans), sam zrzuciłem ją z samochodu i kupiłem jako uszkodzoną, drożej, ale bez talonu. bezprawnie wchodziłem do kantyny w wyższej szkole oficerskiej wojsk inżynieryjnych na ul. Obornickiej, aby kupić po śmiesznych cenach produkty spożywcze jakich nie dostałbym nigdy w sklepie. a jeszcze trzeba było jakieś ulotki przenieść, coś pomóc czy finansowo, czy w naturze w towarach, co też było przestępstwem. czy było to uczciwe - nie, ale wtedy nie miałem innej możliwości, więc to czy nazwiesz mnie złodziejem czy nie zależy od Ciebie? natomiast porównanie do dzisiejszych czasów według mnie jest dość ryzykowne. kiedyś mój wujek próbował porównywać ile kotletów schabowych mógł kupić za pensję w restauracji w latach '50-tych i ' 70-tych, ale na pytanie ile za pensję w latach '50-tych mógłby kupić telewizorów odpowiedział: wtedy nie było telewizorów. więc nie było ani lepiej, ani gorzej, ale inczej. nie chcę mówić, że dzisiaj ludzie mają łatwiej czy trudniej, nie chcę mówić: "a w moich czasach", bo wtedy były inne problemy, a dzisiej młodzi mają inne, ale jeżeli ktoś próbuje dewaluować wysiłek tych którzy w tamtych czasach próbowali związać koniec z końcem, utrzymać rodzinę i wychować dzieci, nie zawsze będąc uczciwym i zgodnym z tamtym prawem, to według mnie jest nie w porządku. |
Autor: | Bartlomiej Futerko [ 20 cze 2012, 9:39 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
Jasne. Teraz jeszce Bartlomiej Futerko jest nie w porzadku, bo sie osmielil nazwac zlodzieja po imieniu. Polska |
Autor: | Cyryl [ 20 cze 2012, 10:35 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
ja w komunie byłem normalnym człowiekiem, próbowałem utrzymać swoją rodzinę i tak postępowało większość społeczeństwa, bo nie miała dostępu do towarów: jedzenia, odzieży, mebli, wszystkiego. obrączki uczciwie kupiłem od Ruskich tylko przewiozłem nielegalnie, te towary, które sprzedawałem w Jugosławii też były kupione, walutę przywiozłem nielegalnie i nielegalnie sprzedałem cinkciarzowi za 500zł za dolara, a nie w państwowym banku za 80zł (tutaj bym dyskutował kto jest złodziejem ja czy państwo), w Austrii nie dostałem pieniędzy za darmo, nie ukradłem, ale ciężko zapracowałem, pralki nie ukradłem, ale uszkodziłem żeby zapłacić za uszkodzoną dwa razy więcej niż za nową, choć wolałbym taniej kupić nową nieuszkodzoną, mebli nie ukradłem, ale zapłaciłem 1,5 raza więcej niż w sklepie i do tego musiałem dorzucić butelkę wódki i parę paczek fajek, w kantynie wojskowej też nie kradłem jedzenia, ale kupowałem, papierosy, wódkę, których na kartki brakowało też się nie kradło, ale kupowało dużo drożej niż normalnie albo zamieniało. jednyni uczciwi, którym nie brakowało to byli aparatczycy. ludzie komuny: milicja i aparat partyjny mieli swoje sklepy o nazwie "Konsumy" niedostępne dla ludzi, wojsko w jedynostkach. oni nie musieli kombinować, mogli pozwolić sobie na uczciwość i możesz dzisiaj ich nazwać uczciwymi prawdziwymi Polakami. |
Autor: | Mca [ 20 cze 2012, 21:50 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
Na każdym PKSie był taki oddział towarowy? |
Autor: | filippo [ 20 cze 2012, 22:25 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
Cytuj: Na każdym PKSie był taki oddział towarowy?
U mnie w mieście nie było PKS wcale ale była za to Spółdzielnia Transportu Wiejskiego - mój ojciec mawiał na ich kierowców "cierpiarze" bo ich praca była cierpiętnicza - tygodniowe a czasem dłuższe trasy po Polsce w Starach 28, czy 200 to na pewno nieporównywalny wyczyn z jazdą dzisiejszymi autami.A propos uczciwych polaków w czasach PRL - nigdy nie uwierzę, że cała rodzina BF była krystaliczna. Ciężkie czasy systemowo, powodują różnego rodzaju patologie jak i również sposoby radzenia sobie z niedostatkiem i niesprawiedliwością natomiast kombinacje w czasach dobrobytu to już tylko patologia. BF zna PRL chyba tylko z filmów Bareji czy Chęcińskiego i dlatego się tak święcie oburza. |
Autor: | Luka [ 20 cze 2012, 23:08 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
Cytuj:
A propos uczciwych polaków w czasach PRL - nigdy nie uwierzę, że cała rodzina BF była krystaliczna. Ciężkie czasy systemowo, powodują różnego rodzaju patologie jak i również sposoby radzenia sobie z niedostatkiem i niesprawiedliwością natomiast kombinacje w czasach dobrobytu to już tylko patologia.
Zgadzam się, ale jest małe "ale". Porównując obecne czasy do tamtych, obecnie jest niemalże raj. Ale jeśli porównamy obecną Polskę, do np. Niemiec, sprawa wygląda diametralnie inaczej. Dlatego istotna jest prawidłowa ocena co jest "sposobem radzenia sobie", a co już patologią.
BF zna PRL chyba tylko z filmów Bareji czy Chęcińskiego i dlatego się tak święcie oburza. |
Autor: | Użytkownik usunięty [ 20 cze 2012, 23:09 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
Cytuj: Cytuj: Na każdym PKSie był taki oddział towarowy?
U mnie w mieście nie było PKS wcale ale była za to Spółdzielnia Transportu Wiejskiego - mój ojciec mawiał na ich kierowców "cierpiarze" bo ich praca była cierpiętnicza - tygodniowe a czasem dłuższe trasy po Polsce w Starach 28, czy 200 to na pewno nieporównywalny wyczyn z jazdą dzisiejszymi autami.A propos uczciwych polaków w czasach PRL - nigdy nie uwierzę, że cała rodzina BF była krystaliczna. Ciężkie czasy systemowo, powodują różnego rodzaju patologie jak i również sposoby radzenia sobie z niedostatkiem i niesprawiedliwością natomiast kombinacje w czasach dobrobytu to już tylko patologia. BF zna PRL chyba tylko z filmów Bareji czy Chęcińskiego i dlatego się tak święcie oburza. |
Autor: | sebotrucker [ 20 cze 2012, 23:24 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
Cytuj: natomiast co do tankowań. firmy takie jak ... STW (spółdzielnia transportu wiejskiego), PTHW, spółdzielnie transportowe były zrzeszone i tankowało się w sistrzanych firmach.
Przed chwilą właśnie ojciec mi opowiadał o STW gdzie pracował 2 tygodnie po tym zaczął pracę w Transporcie w fabryce stara w Starachowicach
Cytuj:
Porównując obecne czasy do tamtych, obecnie jest niemalże raj.
chłopie co ty za bzdury wygadujesz w latach 90- tych ojciec za sezonową prace na starze 200 czyli latem truskawki maliny porzeczkę jesienią buraki a zimą węgiel przez 3 lata wybudował dom. Spróbuj w tych czasach tak zrobić
Cytuj: Bardzo dziekuję za dalsze informacje!!! Mam narazie jeszcze jedno pytanie.
Tak do tej pory u babci leżą palety ze Starachowic
Czy w PRLu ładunki transportowano na paletach, dla szybkiego załadunku i rozładunku wózkiem widłowym? |
Autor: | janko78 [ 20 cze 2012, 23:28 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
Bardzo dziekuję za dalsze informacje!!! Mam narazie jeszcze jedno pytanie. Czy w PRLu ładunki transportowano na paletach, dla szybkiego załadunku i rozładunku wózkiem widłowym? Pozdrawiam Janusz |
Autor: | SIOJU [ 21 cze 2012, 12:27 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
Co prawda byłem w wieku szkolnym ale nie przypominam sobie aby ładowano towary na palety. Wózki widłowe były tylko w bardzo dużych firmach, nie to co teraz 2 palety na tydzień przesunąć i wózek jest na placu. Duże oddziały PKS zarówno towarowe jak i osobowe były zazwyczaj w miastach, w których nie było linii kolejowych albo były to linie o małym znaczeniu i nie na szlakach tranzytowych. Gospodarka socjalizmu opierała się na transporcie kolejowym, a uzupełnieniem tego był transport drogowy. Do dziś w niektórych miastach pozostały tory kolejowe do dużych w owym czasie zakładów. Na marginesie aby wypowiadać się o PRL-u trzeba przynajmniej pamiętać zakupy na kartki, śmiać się oglądając Misia, Alternatywy 4, Rozmowy kontrolowane itp. Ja, jak kiedyś oglądałem po raz n z moim 26 letnim szwagrem Misia, to się głupkowato pytał co jest śmiesznego w tym filmie i tyle w tym temacie. |
Autor: | Luka [ 21 cze 2012, 13:04 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
Cytuj:
chłopie co ty za bzdury wygadujesz w latach 90- tych ojciec za sezonową prace na starze 200 czyli latem truskawki maliny porzeczkę jesienią buraki a zimą węgiel przez 3 lata wybudował dom. Spróbuj w tych czasach tak zrobić
Czym innym są lata 70-te, 80-te, a czym innym lata 90-te. Pominąłeś "szczegół", który odbył się na przełomie lat 80-tych i 90-tych.
|
Autor: | janko78 [ 22 cze 2012, 0:35 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
Dziękuję za odpowiedz! Mam znów kilka pytań. 1.Czy PKS jako pracodawca, kontrolował i karał swoich pracowników za każdy za dużo przejechany kilometr? 2.Czy za oszczędzanie paliwa i zadbanie ciężarówki, należała się kierowcy jakaś premia, podwyżka? 3.Jak wyglądało z płacą w PKSie? Była jakaś podstawa i reszta za przejechane kilometry? Pozdrawiam! Janusz |
Autor: | Adrian [ 22 cze 2012, 1:37 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
Nie rozumiem dlaczego wtedy łamanie prawa było ok, a teraz nie jest ? |
Autor: | Cyryl [ 22 cze 2012, 5:30 ] |
Tytuł: | Re: Oddział towarowy PKSu w latach PRLu. |
za PRL-u palety odzisiejszych standardach były rzadkością. część dużych zakładów pracy miało swoje palety o innych wymiarach, więc skrzynie ładunkowe pojazdów nie były wymiarami dostosowane do europalet. w zakładach nie było takich jak dzisiaj ramp, gdzie można było dostosować do wysokości skrzyni ładunkowej, a samochody ciężarowe były na resorach, więc za- i rozładunek wyglądał porównując z dniem dzisiejszym topornie. dodatkowo do za- i rozładunków służył w większości polski wózek widłowy RAK, posiadający tylko 1 tonę udźwigu. nie miał wspomagania kierownicy, co przy tego typu pojeździe muszącym manewrować często w miejscu stanowiło udrękę dla kierowcy. ten udźwig był w nowych RAK-ach, później na skutek nieszczelności układu hydraulicznego i mniejszej jego wydajności zmniejszał się. standardową usterką był brak hamulców, ale w wózku wystarczyło wcisnąć sprzęgło i już stawał (automatyczne skrzynie miały wózki bułgarskie o udźwigu 2,5 tony, ale one pracowały tylko wewnątrz dużych zakłądów pracy). podnosząc ładunek na widłach trzeba było dodawać gazu, bo na wolnych obrotach przy wadze ponad 500kg trwało to pół dnia. w tamtych czasach do każdego miasta była określona ilość kilometrów, do tego była tolerancja chyba 10%, jeżeli w innym mieście było więcej miejsc rozładunków, to trzeba było to po prostu rozpisać w karcie drogowej. dbanie o sprzęt: gdy wyjeżdżałeś z firmy (mogę tylko powiedzieć o tym gdzie pracowałem - spółdzielnia transportowa), na bramie stał kontroler techniczny i sprawdzał kilometry na liczniku, czy są zgodne z kartą drogową, stan techniczny pojazdu, czystość. jak wszędzie młody był ostrzej traktowany, więc i mi zdarzło się raz, że zostałem z bramy cofnięty z powodu brudnej ramy. nie pojazdu, ale samej ramy. każdy pojazd miał określoną normę paliwa, rozliczano w okresie miesięcznym, pod koniec miesiąca wywieszano listę z przepałami i oszczędnościami. za przepały karano równowartości paliwa, za oszczędności płacono chyba 75% wartości paliwa. w spółdzielni transportowej gdzie pracowałem podstawa była bardzo niska i nie szło z tego wyżyć, ale kierowcy mieli udział procentowy od tego co zarobiło auto, bo jeździliśmy na wynajmie. kierowca dostawał od 8 do 11% od zarobku. inaczej było na przykład w zakładach komunikacji miejskiej. była podstawa, dość niska, wyjście z wolnego, a więc praca wtedy gdy kierowca miał wolne - 100% wiecej i oszczędności paliwa. udział w finalnym wynagrodzeniu było w przypadku dobrego kierowcy równo po 1/3. natomiast co do samego transportu, ludzie mniej konsumowali z racji braku towarów, więc samego transportu było dużo mniej. wbrew pozorom transport drogowy był dużo droższy niż dzisiaj i inny. droższy dlatego, że jeden pojazd przewoził dużo mniej towarów. w firmie w której pracowałem na 100 Starów przypadło 300 Żuków i właśnie one stanowiły o transporcie, a najczęściej wracały na pusto. cała dystrybucja wrocławskiego Polaru (lodówki i pralki) oraz Wrozametu (kuchenki) odbywała sie właśnie Żukami. ale proszę sobie porównać, że przewiezienie 1 tony towaru na 100 km kosztowało wtedy 14 litrów benzyny, a dzisiaj standardowym zestawem tir kosztuje 1,35 litra ropy, więc transport kolejowy był tańszy. infrastruktura kolejowa nie była zdewastowana, więc bocznice kolejowe były wszędzie. dzisiaj transport kolejowy jest konkurencyjny cenowo wobec samochodowego dopiero wtedy, gdy dystans jest większy niż 1800km. oczywiście inaczej się to ma w przypadku towarów masowych jak węgiel czy kruszywa, ale pod warunkiem jednego miesca załadunku i rozładunku. gdy towar trzeba składować, a później przewozić dalej juz to się nie opłaca, więc transport kolejowy krajowy towarów zwykłych przegrał z transportem drogowym i to są prawa rynku. natomiast co do łamania prawa, nigdy nie było OK, zawsze było naganne. jednak trzeba rozróżnić zwykłą przestępczość od kombinowania. dobry kierowca zawsze pod fotelem miał wódkę i kilka win, żeby w razie czego, coś w firmie gdzie się ładował kupić (wymieć). pościel, garnki, ręczniki, buty, talerze itp. handel wymienny był na porządku dziennym. oczywiście, że każdy wolałby w tamtych czasach iść do sklepu i kupić, to co potrzebował, ale nie było takiej możliwości. dzisiaj kupienie paliwa nie nastręcza żadnych trudności, a mimo to część kierowców nie jest do końca uczciwych. proszę sobie wyobrazić uczciwość kierowców, gdy większość samochodów dostawczych i część ciężarowych była na benzynę, a gdy kierowca musiał zatanować do prywatnego Malucha musiał stać w kolejce na stacji benzynowej 12, 15h. mi się zdarzyło kilkakrotnie stać całą noc. i można był zatanować tylko do zbiornika, więc w przypadku Malucha jakieś 17-18 litrów, więc 250-300km jeżdżenia. tu już nawet nie chodziło o kasę. póki mieszkałem z rodzicami, póki nie musiałem myśleć skąd wziąć te wszystkie rzeczy, żyłem beztrosko, ale gdy sam założyłem rodzinę i to w czasach największego kryzysu polskiej komuny, dopiero zobaczyłem co to znaczy utrzymać rodzinę. oczywiście nie jestem dzisiaj z tego dumny, ale gdybym się cofnął w czasie zrobiłbym tak samo, bo po prostu nie miałem innego wyjścia. jednak dzisiaj nie będę udawał, że było inaczej i nie będę przedstawiał siebie jako świętego. nie uważam też, że karmienie swoich dzieci bajeczkami jaki to tatuś był uczciwy w tamtych czasach, jest lepsze od powiedzenia prawdy, nawet jeżeli ta prawda będzie trudna do zaakceptowania. dzisiaj jest jak jest i można żyć w jako takim komforcie, ale nie wiadomo jak będzie. nie daj Bóg wojna, kataklizm lub coś innego i wtedy dzisiejsze dzieci będą musiały walczyć o swoje rodziny i oby nie musiały wtedy weryfikować dzisiejszych sądów nad uczciwością rodziców w czasach komuny. |
Strona 1 z 3 | Strefa czasowa UTC+02:00 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Limited https://www.phpbb.com/ |